Dzisiaj post króciutki, ale następna będzie recenzja książek, które tkwiły na mojej liście "do przeczytania" już zbyt długo.
Na chwilę obecną, chciałabym jednak podzielić się z wami moimi obserwacjami rynku czytelniczego i spostrzeżeniami na ten temat.
1) Dyskryminacja
Postawmy sprawę jasno: nie jestem feministką. Ani skrajną ani w ogóle. Doceniam silne kobiety, które mnie inspirują do działania, jak choćby Reese Witherspoon (swoją drogą polecam wam tekst jej przemówienia z okazji uzyskania tytułu kobiety Glamour - rewelacja!), ale nie rzucam się z tego powodu. Jednak, kiedy na rynku pojawiają się książki z serii "hiszpański na obcasach" albo "samochód na obcasach" to coś się we mnie burzy. Bo w sumie, to brzmi tak, jakby dla kobiet konieczne było tworzenie specjalnego rodzaju literatury, poradników. Przepraszam, ale NIE.
Tak samo zresztą reaguję na książki z serii "dla opornych" :P
2) Brak wyważenia.
Wchodzę do księgarni/biblioteki/antykwariatu czy innej podobnej placówki. I widzę cudowne tomy, pozycje godne uwagi i perełki literatury. Nie wiem tylko co kieruje sprzedawcami czy właścicielami, którzy na wystawie ustawiają obok siebie książki odległe o miliony lat świetlnych. Dajmy na to, ze na półce dumnie prężą się : po prawej : "Karolina Szostak - moja spektakularna metamorfoza "- o tym jak schudnąć 500 kg w 2 tygodnie <ironia oczywiście>, a z drugiej - książka o magicznym tytule "szczupła czy zdrowa". Podobnież sprawa ma się z innymi dziedzinami. Z jednej strony - biografia Lewandowskiego, mistrza reprezentacji, króla strzelców i co tam jeszcze <nie rozumiem jego fenomenu>, z drugiej - "Sport nie istnieje" o przewałach w sporcie, łapówkach, dopalaczach i przekrętach.
Świat oszalał nawet w tej dziedzinie. Pisze się wszystko jeśli tylko jest minimalna szansa że się sprzeda :P
3)#Celeb-book
Przy tym punkcie tak mną trzęsie w środku, ze obawiam się o stan mojego mieszkania. Uwielbiam przeglądać katalogi książkowe i zaznaczać to, co mnie interesuje i co mam w planach przeczytać. To dla mnie rozrywka niemal równa z samym czytaniem. Jest jednak niechlubny wyjątek. W jednej z takich broszurek natrafiłam na prezentację pozycji, która sprawiła że miałam ochotę rzucić tą gazetą o ziemię, podrzeć, spalić, przerzuć i wypluć.
Małgorzata Rozenek Oj! Przepraszam, Rozenek-Majdan. "Mój perfekcyjny ślub". Nie będę przeklinać. Nic dodać, nic ująć.
4) Fala
Mróz. Rogoziński. Puzyńska. Bonda.
Swego czasu mieliśmy w Polsce boom na literaturę kobieca. Obecnie zaczynamy być sławni w zakresie literatury kryminalnej, ew. Kryminalno-prawniczej. Mróz zdominował rynek. Tak, wiem jak to zabrzmiało. Zima nadeszła moi państwo. A tuż za nim cała armia białych wędrowców, dla których przetarł on szlaki.
Nie przepadam za literaturą kryminalną, ale Mroza czytam z przyjemnością, zwłaszcza kiedy od czasu lektury "Ziarna prawdy" Miłoszewskiego wiem na kim się wzorował :). Mam tez w planach Bondę i Rogozińskiego. Może polecicie mi jakieś ich pozycje?
Ostatecznie jednak, z wszystkich czterech poruszonych przeze mnie w tym poście punktów - uważam że ten czwarty jest jak najbardziej pozytywny. Przynajmniej tak długo, jak nie sprawia że zostanie nam przyczepiona jakaś łatka i ze literatura polska zostanie zaszufladkowana.
Dajcie znać jakie są wasze opinie na temat rynku wydawniczego w Polsce.
Aga