sobota, 17 marca 2018

No pasaran - i każdy wie o co chodzi!


"SERIA Z CHYŁKĄ" REMIGIUSZ MRÓZ.

Prawnicy to tacy ludzie, z których społeczeństwo trochę się podśmiewa, trochę podziwia, a trochę krytykuje. W zależności od sytuacji politycznej nastroje te zmieniają się niczym w kalejdoskopie. I mówię i z doświadczenia i z racji zawodu też ;)

Ot choćby taki przykład – na jednym z portali społecznościowych trafiłam na post zaczynający się od słów: „jestem Gosia i studiuje prawo”. Pierwszy komentarz? Brzmiał następująco : „powinno być – studiuje prawo i jestem Gosia”.

Heheszki.

Chyba jednak nikt nie ma wątpliwości, że prawniczka w osobie Joanny Chyłki i towarzyszącego jej aplikanta Oryńskiego, mimo (a może dzięki?) kolczastemu charakterowi zdobyła serca milionów. Określenie „Chyłkowir” jakie padło na forum wyzwania książkowego 2018, której to grupy jestem członkiem jest w 100% adekwatne.

Z Chyłką po raz pierwszy spotkałam się na studiach. Ot, zawodowe skrzywienie sięgać po wszystko co ma związek z prawem. Wsiąknęłam na 3 tomy. Później była długa przerwa. A następnie – maraton z „immunitetem”, „inwigilacją” i „oskarżeniem”. Testament w kolejce (tak wiem jak to brzmi J )

Nie wiem czy są słowa, które potrafią opisać to co się ze mną działo. Pominę fakt, ze prawo karne nie jest moim „konikiem”, wole „cywila”, ale to co robi Remigiusz Mróz wplatając przepisy w tak wartką akcję sprawia, że nie ma możliwości żeby raziło to kogokolwiek. I nawet odbieganie od dosłownego brzmienia paragrafów i procedur, do którego sam się przyznaje nie umniejsza mojego zachwytu jego twórczością.

Immunitet zahacza także o tematykę prawa konstytucyjnego i może to przy jego pisaniu autorowi wpadł do głowy pomysł na serię „w kręgach władzy” z Darią Seydą w roli głównej (którą swoją drogą także polecam!).

Inwigilacja dotyka z kolei jakże aktualnego problemu uchodźców i stosunku do nich. Doskonale ukazuje nastroje społeczne, burzliwe zachowania i <uwaga, spojler!> tragedie jakie mogą wyniknąć z nieprzemyślanych zachowań będących wynikiem silnych emocji. I ten suspens w jakim pozostawia nas autor na koniec – czytelnik mimowolnie automatycznie sięga po następną cześć serii. To chyba pierwsze tak wyraźnie otwarte zakończenie, które nie daje spać wyobraźni, a tylko dodatkowo ją podkręca. A teraz na zegarze mam 23.29.

Przepisy i postępowanie sądowe wydają się jednak być tylko tłem dla życia prawników z Żelaznego&McVaya. W życiu Chyłki i Oryńskiego, mimo utartego założenia, że prawnikom brak życia osobistego, aż kipi od emocji.  Co więcej, emocji które są im wspólne. Myślę, ze wszyscy czytelnicy tylko czekają aż ten „kocioł bałkański” wreszcie wykipi. No bo ile można? Uwaga moi drodzy, doczekaliśmy się! Każdy zainteresowany wie o co chodzi, resztę odsyłam do lektury J

Nad samymi bohaterami chyba nie muszę się dodatkowo pochylać. Chyłka to po prostu kobieta, która tworzy zupełnie nowy kanon w literaturze. Mięsożerna łania. Siłaczka, która dźwiga brzemię o którym dowiadujemy się w czasie. Szalona. Zagubiona. Profesjonalistka w każdym calu. Rockowa laska. Zacięta i nieugięta. Twarda – jak małża – z zewnątrz. Zahartowana przez okoliczności. A Kordian/Zordon? Bądźmy szczerzy. Ten duet to najlepsze co przydarzyło się polskiej literaturze od lat. Tych dwoje jest jak Sherlock i Watson. Nawet jak nie razem to i tak razem. Nawet jeśli niedopasowani to uzupełniają się idealnie. Mogą się obrażać i nienawidzić, ale tylko zgodnie z założeniem, ze prawo to przysługuje wyłącznie im. Jeśli będzie chciał ich skrzywdzić ktoś inny – zrównają go z ziemią. Cudna była ta scena, gdzie Chyłka wpada na komisariat żeby wyciągnąć zatrzymanego Zordona. Dosłownie miałam przed oczami jedną konkretną scenę : WHERE ARE MY DRAGONS!? GDZIE JEST MÓJ APLIKANT?! Rewelacja, chylę czoła.

Coraz większą role odgrywa także Kormak. W końcu każda ekipa potrzebuje cichego geniusza informatycznego, prawda? Teraz nagle wpadło mi do głowy porównanie do Kim Kolwiek i Rossa Rabiaki. A Kormak to Wade. Jeśli oczywiście wiecie o czym mówię. I to jest absolutnie pozytywne porównanie. Panie Remigiuszu – no pasaran- oby tak dalej!

Aha – i nawiązując do wywiadu w kwietniowym „Elle” – ja tam zawsze wierzyłam, ze pan istnieje! Bardziej niż w Gwiazdora i Wielkanocnego Zająca J


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...