"SERIA Z CHYŁKĄ" REMIGIUSZ MRÓZ.
Prawnicy to tacy ludzie, z
których społeczeństwo trochę się podśmiewa, trochę podziwia, a trochę krytykuje.
W zależności od sytuacji politycznej nastroje te zmieniają się niczym w
kalejdoskopie. I mówię i z doświadczenia i z racji zawodu też ;)
Ot choćby taki przykład – na jednym
z portali społecznościowych trafiłam na post zaczynający się od słów: „jestem
Gosia i studiuje prawo”. Pierwszy komentarz? Brzmiał następująco : „powinno być
– studiuje prawo i jestem Gosia”.
Heheszki.
Chyba jednak nikt nie ma wątpliwości,
że prawniczka w osobie Joanny Chyłki i towarzyszącego jej aplikanta Oryńskiego,
mimo (a może dzięki?) kolczastemu charakterowi zdobyła serca milionów.
Określenie „Chyłkowir” jakie padło na forum wyzwania książkowego 2018, której
to grupy jestem członkiem jest w 100% adekwatne.
Z Chyłką po raz pierwszy
spotkałam się na studiach. Ot, zawodowe skrzywienie sięgać po wszystko co ma
związek z prawem. Wsiąknęłam na 3 tomy. Później była długa przerwa. A następnie
– maraton z „immunitetem”, „inwigilacją” i „oskarżeniem”. Testament w kolejce
(tak wiem jak to brzmi J
)
Nie wiem czy są słowa, które
potrafią opisać to co się ze mną działo. Pominę fakt, ze prawo karne nie jest
moim „konikiem”, wole „cywila”, ale to co robi Remigiusz Mróz wplatając
przepisy w tak wartką akcję sprawia, że nie ma możliwości żeby raziło to
kogokolwiek. I nawet odbieganie od dosłownego brzmienia paragrafów i procedur,
do którego sam się przyznaje nie umniejsza mojego zachwytu jego twórczością.
Immunitet zahacza także o
tematykę prawa konstytucyjnego i może to przy jego pisaniu autorowi wpadł do
głowy pomysł na serię „w kręgach władzy” z Darią Seydą w roli głównej (którą
swoją drogą także polecam!).
Inwigilacja dotyka z kolei jakże
aktualnego problemu uchodźców i stosunku do nich. Doskonale ukazuje nastroje
społeczne, burzliwe zachowania i <uwaga, spojler!> tragedie jakie mogą wyniknąć
z nieprzemyślanych zachowań będących wynikiem silnych emocji. I ten suspens w
jakim pozostawia nas autor na koniec – czytelnik mimowolnie automatycznie sięga
po następną cześć serii. To chyba pierwsze tak wyraźnie otwarte zakończenie,
które nie daje spać wyobraźni, a tylko dodatkowo ją podkręca. A teraz na
zegarze mam 23.29.
Przepisy i postępowanie sądowe
wydają się jednak być tylko tłem dla życia prawników z Żelaznego&McVaya. W
życiu Chyłki i Oryńskiego, mimo utartego założenia, że prawnikom brak życia
osobistego, aż kipi od emocji. Co więcej,
emocji które są im wspólne. Myślę, ze wszyscy czytelnicy tylko czekają aż ten „kocioł
bałkański” wreszcie wykipi. No bo ile można? Uwaga moi drodzy, doczekaliśmy
się! Każdy zainteresowany wie o co chodzi, resztę odsyłam do lektury J
Nad samymi bohaterami chyba nie
muszę się dodatkowo pochylać. Chyłka to po prostu kobieta, która tworzy
zupełnie nowy kanon w literaturze. Mięsożerna łania. Siłaczka, która dźwiga
brzemię o którym dowiadujemy się w czasie. Szalona. Zagubiona. Profesjonalistka
w każdym calu. Rockowa laska. Zacięta i nieugięta. Twarda – jak małża – z zewnątrz.
Zahartowana przez okoliczności. A Kordian/Zordon? Bądźmy szczerzy. Ten duet to
najlepsze co przydarzyło się polskiej literaturze od lat. Tych dwoje jest jak
Sherlock i Watson. Nawet jak nie razem to i tak razem. Nawet jeśli
niedopasowani to uzupełniają się idealnie. Mogą się obrażać i nienawidzić, ale
tylko zgodnie z założeniem, ze prawo to przysługuje wyłącznie im. Jeśli będzie
chciał ich skrzywdzić ktoś inny – zrównają go z ziemią. Cudna była ta scena,
gdzie Chyłka wpada na komisariat żeby wyciągnąć zatrzymanego Zordona. Dosłownie
miałam przed oczami jedną konkretną scenę : WHERE ARE MY DRAGONS!? GDZIE JEST
MÓJ APLIKANT?! Rewelacja, chylę czoła.
Coraz większą role odgrywa także
Kormak. W końcu każda ekipa potrzebuje cichego geniusza informatycznego,
prawda? Teraz nagle wpadło mi do głowy porównanie do Kim Kolwiek i Rossa Rabiaki.
A Kormak to Wade. Jeśli oczywiście wiecie o czym mówię. I to jest absolutnie
pozytywne porównanie. Panie Remigiuszu – no pasaran- oby tak dalej!
Aha – i nawiązując do wywiadu w
kwietniowym „Elle” – ja tam zawsze wierzyłam, ze pan istnieje! Bardziej niż w
Gwiazdora i Wielkanocnego Zająca J
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz