Nie, zaraz. Jakoś to źle zabrzmiało.
Uwielbiam jego książki.
I to nie tylko dlatego, że to mój kolega po fachu.
Ale chyba nikt nie potrafi tak fajnie wpleść treści polskich przepisów w prozę.
Na wotum nieufności trafiłam w bibliotece na półce z nowościami. Złapałam i wybiegłam zanim ktoś zdążył mi ją wyrwać.
I zaszyłam się w domu czytając.
Refleksje mam następujące:
Świetnie stworzona polska (fikcyjna) sfera polityczna! I pokazanie jak radzą sobie kobiety na tej arenie. Z perspektywy autora, który jest mężczyzną, nie spodziewałabym się tak ciekawego spojrzenia. Mało kto jest gotów pokazać silne kobiece osobowości w sferze uważanej za typowo męską. Poza tym - mimo że fikcyjna, Mróz nie stroni od nawiązań do świata realnego - pojawiają się takie nazwiska jak Clinton, Trump czy "nasi" słynni Lewandowscy. Poza tym, dużo uwagi poświęcone jest jakże aktualnemu tematowi migracji i uchodźców. Brzmi znajomo? Jedynie w zakresie pewnego wschodniego mocarstwa wykreowano świat fikcyjny, ale nie mam w tym zakresie pretensji.
Moim zdaniem hasło jakim posłużył się wydawca w celu promocji "wotum nieufności" - "polskie house of cards" jest w pełni adekwatne. Co do zasady, jestem niechętna takim sformułowaniom, bo dlaczego porównywać nasze polskie dzieła do jakiś innych? Czy nie wystarczy, że książka ma koncept, ciekawą fabułę, wyraziste postacie? Czy takie porównania są konieczne. Jasne, dzięki temu pewnie sięgnie po nią więcej osób, ale moim zdaniem samo nazwisko "Mróz" jest już dostatecznym magnesem na czytelnika.
Warto jeszcze wspomnieć o plot twiście w końcówce. Czy Daria wygrała? Czy pożegna się z fotelem prezydenta? Nie zdradzę szczegółów, ale być może ciekawsze byłoby odmienne rozstrzygnięcie niż to na które zdecydował się Mróz. W takim wypadku nie byłoby konieczne dodawanie dodatkowej dramatycznej sceny wypadku na ostatnich stronach. Moim zdaniem zbyt dużo ona namieszała, ale rozumiem że był to zabieg celowy, żeby zostawić sobie otwartą furtkę do kontynuacji tej historii. Jeśli takowa się pojawi, pewnością po nią sięgnę.
Warto jeszcze wspomnieć o plot twiście w końcówce. Czy Daria wygrała? Czy pożegna się z fotelem prezydenta? Nie zdradzę szczegółów, ale być może ciekawsze byłoby odmienne rozstrzygnięcie niż to na które zdecydował się Mróz. W takim wypadku nie byłoby konieczne dodawanie dodatkowej dramatycznej sceny wypadku na ostatnich stronach. Moim zdaniem zbyt dużo ona namieszała, ale rozumiem że był to zabieg celowy, żeby zostawić sobie otwartą furtkę do kontynuacji tej historii. Jeśli takowa się pojawi, pewnością po nią sięgnę.
Z minusów? Tym razem pewnie nie będę obiektywna. Z perspektywy osoby, która wykonuje taki a nie inny zawód być może drobny szkopuł jest taki, że Mróz przedstawia świat prawa, prawników i polityków jako ciekawy, fascynujący i pełen akcji. Rzeczywistość prawnicza, wydaje się być czasem nieco mniej porywająca. Ze szczegółów - na koniec zazgrzytało mi porównanie opierające się na "zimnie duszy". Niepotrzebne! Ale to tylko jedno zdanie w całej porywającej powieści, którą polecam każdemu.