piątek, 29 lipca 2016

Jestem wiadomością czyli "Posłaniec"

JESTEM WIADOMOŚCIĄ CZYLI „POSŁANIEC”


Czy tytuł tej powieści nie kojarzy wam się w jakiś sposób z listonoszem? Jeśli tak- macie rację. Jeśli nie – tez macie rację.

Głowny bohater, Ed Kennedy, jest swoistym nikim tj. taksówkarzem, bez ambicji, którego nienawidzi własna matka – i którego uważa za ofermę i życiową niedorajdę.

Ale powiedzmy sobie szczerze – nawet niedorajda może mieć swoje 5 minut. Dla Eda jest to sytuacja, w której powstrzymuje napad na bank (co biorąc pod uwagę charakter i zachowanie napastnika nie było w rzeczywistości żadnym wyczynem). Fajnie. Przez pewien czas piszą o nim gazety, a potem wszystko cichnie. Serio? No właśnie nie bardzo. Ed dostaje przesyłkę – ASA – i od tej pory zostaje tytułowym posłańcem.

Gdybym była idealistką, wierzyłabym w to, ze twórcy kinowego hitu „Iluzja” inspirowali się tą książką. W końcu tam bohaterowie też dostają swoje „magiczne karty”. Ale to raczej mało prawdopodobne. Zusak, podobnie jak w przypadku „Złodziejki książek” (choć tam tematyka była poważniejsza) prowadzi akcję w sposób dynamiczny – zwłaszcza od momentu w którym bohater nabiera jakiego takiego przekonania do tego co robi. Widzi efekty swojej pracy, działania na rzecz innych, nawet jeśli kończy się to pobiciem, „cywilizowanym włamaniem” do jego mieszkania czy obrażaniu jego wiernego psa, Odźwiernego.

Książka optymistyczna, choć niektórzy pewnie powiedzieliby, ze dość idealistyczna. W końcu głównym jej przesłaniem jest pokazanie efektu domina – zrób coś dobrego, a świat z pewnością ci odpłaci. Można do tego podejść sceptycznie, a można spróbować zrobić coś dobrego dla innych i sprawdzić na własnej skórze jakie będą tego efekty. W końcu – czy życie nie jest eksperymentem? Czy podobnie jak ten przeciętny Ed, każdy z nas nie jest tylko pionkiem na szachownicy ( czy też jak w tym wypadku – figurą w kartach)? Asem? Jokerem? Królem czy może zwykłą przeciętną trójeczka?

Oczywiście, w miarę pomagania kolejnym ludziom bohater ewoluuje. Zaczyna więcej rozumieć, odkrywać fakty których nie znał. W niektórych sytuacjach być może możnaby zarzucić Zusakowi zbytni sentymentalizm ( SPOJLER) np. kiedy matka zarzuca Edowi, że go nienawidzi, bo zbytnio przypomina jej zmarłego męża. Samo zakończenie też jest dość sentymentalne i może powtarza pewien utarty schemat w myśl zasady „możesz zrobić wszystko jeśli tylko chcesz” – ale mimo wszystko w jakiś sposób skłania do refleksji nad sobą i swoim życiem. 
Jeśli szukacie książki, która może podnieść na duchu to śmiało po nią sięgajcie. Jeśli należycie do grupy sceptyków, którzy skupiają się na „ciemnej stronie mocy” to lepiej odłóżcie ją na bok, bo chociaż osobiście uwielbiam Zusaka to tym mniej w nim zakochanym zakończenie może wydać się zbyt przereklamowane. A po co ryzykować falę nienawiści i hejtów? Z pewnością zamierzenie autora „Posłańca” było zupełnie odwrotne.

Szerzcie dobro, a nie nienawiść.

„A jeżeli facet taki jak ty potrafi się podnieść i zrobić to, co ty zrobiłeś dla tych ludzi, to może każdy będzie w stanie. Może każdy zdoła się wnieść ponad swoje ograniczenia”.


Z DALA OD ZGIEŁKU

Z DALA OD ZGIEŁKU CZYLI „WSI SPOKOJNA, WSI WESOŁA” W WYDANIU ANGIELSKIM.

Tak jak mistrzem jeśli chodzi o sensualizm polski jest dla mnie Bruno Schulz tak jeśli chodzi o literaturę obcojęzyczną pierwsze miejsce na podium należy się Thomasowi Hardemu. Jego opisy są tak sugestywne i dokładne, że czytelnik czuje się niemal jakby sam był bohaterem powieści. W tym względzie lektura jest idealna na wakacje. Leżąc na leżaczku czy kocu pod gruszą albo innym drzewem łatwo wczuć się w opisany w książce klimat.
Ale do rzeczy – główna bohaterka, o wdzięcznym imieniu Betsaba , dziedziczy po swoim krewnym farmę. Jako jedyna w towarzystwie przedstawicielka płci pięknej, która sama chce władać własnym folwarkiem z jednej strony budzi swoim zachowaniem niedowierzanie, z drugiej pewien podziw, a także respekt. O jej względy zaczynają zabiegać trzej panowie – każdy inny jeśli chodzi o charakter i środowisko z którego pochodzi. Troy, żołnierz, Bolwood – bogaty właściciel ziemski i Oak – pasterz, wierny i cichy pomocnik Betsaby ( powiedzmy sobie tu szczerze,  że gdyby Oak wyglądał tak jak grający go w filmie Matthias Schoenaerts to ja bym nie miała wątpliwości którego wybrać :D )
Tak jak pisałam, książka jest w sam raz na lato. Wbrew pozorom nie jest to typowe romansidło, chociaż ten wątek przeważa. Hardy dobrze potrafi jednak uchwycić także specyfikę życia na farmie, folwarku, idealizując wieś i przedstawiając  ją w kontraście do miasta oraz  pokazując różne przyzwyczajenia ludzi i sposoby ich zachowania się.
Hardy był też ateistą – co można zauważyć w niektórych jego opisach dotyczących kościoła oraz spraw związanych z religią, o których wypowiada się dość sceptycznie.
Oczywiście, potrzeba nieco czasu, aby przywyknąć do specyficznego sposobu pisania, „wejść” w  klimat XIX Anglii, ale kiedy się to uda – książkę czyta się jednym tchem ( plusem są tu dość krótkie rozdziały, w których akcja rozgrywa się raczej dynamicznie).
I mimo iż czytelnik niemal od początku wie jaki będzie ostateczny efekt rozterek sercowych Betsaby Everdene to nie jest to żadnym minusem dla powieści.

Hardy pisze „Z dala od zgiełku” w sposób prosty, unikając niepotrzebnego komplikowania prostych sytuacji, wprowadzania nowych wątków gmatwających akcję (tak jak ma to miejsce np. w wypadku powieści Guillame Musso). Na korzyść działa także dobre i konsekwentne przedstawianie charakteru i zachowań bohaterów.
Z dala od zgiełku to powieść, którą z czystym sumieniem polecam każdemu, kto rzeczywiście chce się oderwać od pędzącego świata, natłoku informacji i spędzić miłe popołudnie w przyjemnym książkowym towarzystwie.


Aha, i wbrew pozorom – że jest to powieść tylko dla kobiet, niektóre fragmenty mogą także zainteresować panów, bo Hardy dobrze potrafi ująć kobiecy charakter. Może dzięki temu „płci brzydkiej” łatwiej będzie rozminić o co tym babom chodzi ;) 


Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...