KOCHANICE KRÓLA
czyli czym się kończy siostrzana rywalizacja.
Dość niespotykanie dla mnie zaczęłam czytać cykl Tudorowski Philippy Gregory od tomu drugiego. Fakt, że wynikło to z tego, ze książka po prostu sama wpadła mi w ręce, a przy tym nie wiedziałam że to kolejna część.
Mniejsza o to.
Nie zmniejszyło to w żadnym wypadku przyjemności jaką sprawiła mi ta lektura.
Książka pomimo swoich 700 stron jest lekka (wagowo), dzięki czemu mogłam ją zabierać ze sobą w codzienną trasę uczelnia - dom i nie nadwyrężyć przy tym zbytnio kręgosłupa ;).
Jeśli ktoś twierdzi, że historia jest nudna to zdecydowanie rekomenduję tę pozycję. P.Gregory pisze bardzo lekko poruszając kwestie historyczne ze swobodą i gracją zupełnie jakby sama była jedną z dwórek Katarzyny Aragońskiej czy Anny Boleyn.
Nie można jednak dać się zwieść pozorom. Mimo wszystko napisanie tej książki wymagało od autorki wiele mozolnej pracy i godzin spędzonych nad opasłymi tomiszczami historycznymi (których wykaz zamieszcza na końcu). Tym większe brawa, bo potrafiła przerobić te księgi na wspaniałą opowieść. Nie każdy tak potrafi (z tego miejsca pozdrawiam mojego historyka z liceum :)
Za bardzo duży plus uznaję także opisy wspomnianej już dworskiej atmosfery. Intrygi, snowania, knucie, wyrachowanie. No cóż - prawdziwy dwór angielski jest bardziej pierwowzorem dla tego z gry o tron niż obrazem szczęścia i radości.
Autorka dobrze oddała także charakter głównych bohaterek. Nie ma co, kobiety w tamtych czasach zdecydowanie były silniejsze niż mężczyźni. I uważam, że nawet mimo ze Anna Boleyn skończyła jak skończyła - żaden spojler - bo chyba każdy wie, że ją zgilotynowali- ostatecznie to i tak ona została zapamiętana przez historię. Może nawet lepiej niż jej <zniewieściały> małżonek.

Jednakowoż.
Książka wciągająca - i nie mówię tylko jako humanistka. Moje panie, jeśli kiedykolwiek zastanawiałyście się czy wasze życie ma sens - zapraszam do czytania. Z pewnością żadna z was nie jest na tyle zależna od mężczyzn i związana ścisłymi regułami, które każą zawsze być posłuszną.
No i z pewnością każda z was ma na tyle zdrowego rozsądku żeby nie skończyć w tak paskudny sposób.
I taką refleksją zakończę dzisiejszy dzień (dziadka).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz