poniedziałek, 11 maja 2020

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj.....


Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestraszyłam. Okazuje się bowiem, że ostatnią recenzję wstawiłam w grudniu- czyli niemal pół roku temu. Dodatkowo, w związku z całym tym zamieszaniem związanym ze spędzeniem czasu w czterech ścianach, ograniczonymi możliwościami przemieszczania się i kontaktu z innymi ten czas jeszcze dodatkowo się wydłuża. Doba, zamiast 24 wydaje się mieć 48 godzin, a na kiepski nastrój składa się jeszcze dodatkowo szaleństwo pogodowe. Do tej pory - jeszcze wczoraj - było ciepło jak w lipcu, świeciło słońce i śpiewały ptaki, a dziś jedyne co słychać to deszcz zacinający o szyby....

Przez te pół roku wiele się u mnie zmieniło.

Między innymi, a może przede wszystkim - doszłam do wniosku, że nie bawi mnie już tylko czytanie i pisanie recenzji. Ok, bardzo to lubię, ale ponieważ od zawsze miałam zacięcie literacko - artystyczne brakuje mi elementu twórczości. W związku z tym, postanowiłam, że nie będę już pisać do szuflady i że czas pokazać swoją twórczość szerszemu gronu odbiorców niż tylko członkowie rodziny ( i to nieliczni i wybrani z nich). Następne posty będą więc stanowiły prezentację historii, która mam nadzieję w niedalekiej przyszłości nabierze realnego wymiaru i przeobrazi się w prawdziwą książkę.  Taką która rozbawi w pochmurny dzień (jak dzisiaj), która wciągnie i oderwie od rzeczywistości, ale także zmusi do refleksji. 



Na chwilę obecną, mam wrażenie, że to co do tej pory stworzyłam można opisać cytatem jednej ze znanych polskich piosenek : "łączymy style, mieszamy gatunki....". Z jednej strony - może to przesyt, ale z drugiej - nie od dziś wiadomo, że dobre dania opierają się na jednym składniku głównym (tu: trzonie historii) i mnóstwie odpowiednio dobranych przypraw. Krótko mówiąc - obiecuję, że nie będzie nudno. 

I oczywiście - mam nadzieję na waszą aktywność i konstruktywne komentarze :)
Do przeczytania :) 

piątek, 27 grudnia 2019

Święta i sylwester to nierzadko niezły "Performens"

Performens

Karolina Wilczyńska

Z twórczością Karoliny Wilczyńskiej miałam okazję zapoznać się przy okazji przygody ze "Stacją Jagodno", w tym najnowszą pozycją z serii "To będą piękne święta". Kiedy więc buszując pomiędzy bibliotecznymi półkami natknęłam się na powieść o enigmatycznym, nieco spolszczonym tytule "Performens" z ciekawością po niego sięgnęłam. Moją ciekawość rozbudził dodatkowo opis na okładce - " długo oczekiwane wznowienie debiutu pisarki, która jest dziś jedną z najpopularniejszych polskich autorek powieści obyczajowych"

Historia wydaje się być podobna wielu innym.
Kobieta w wieku około-trzydziestoletnim, zmęczona i zniechęcona swoim życiem przenosi się z wielkiego, tętniącego życiem miasta na wieś. Kupuje dom oraz sporą połać ziemi, na której zamierza urządzić.... cmentarz. Tak, dobrze przeczytaliście - cmentarz. Agent nieruchomości, który pośredniczył w sprzedaży był równie zaskoczony kiedy usłyszał o tym niecodziennym pomyśle, jednak zachęcony perspektywą sporego zarobku szybko i sprawie sfinalizował transakcję.
Dodać tutaj należy, że nie chodzi o miejsce pochówku w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, ale o cmentarz metaforyczny - dla marzeń, planów, nadziei. Przestrzeń, w którym chowa się duszę, a nie ciało.

Zanim jednak nasza bohaterka zrealizuje swoje śmiałe zamierzenie będzie musiała zmierzyć się z mentalnością małej i ścisłej społeczności. Spotka się z niechęcią, nieufnością, odkryje w sobie emocje i uczucia, które do tej pory skrywała pod korporacyjną garsonką i nienagannym makijażem. Minie kilka ładnych miesięcy do momentu, w którym powstanie pierwszy "grób", wraz z którym uruchomiona zostanie lawina zdarzeń i reakcji, których nie sposób było przewidzieć na początku. Być może, gdyby bohaterka wiedziała jaki będzie koniec nigdy by nie zaczęła realizacji planu. A może tak? Może mimo wszystko......?

Powieść Karoliny Wilczyńskiej oparta jest na ciekawym pomyśle. Prostym, ale jednocześnie dającym spore pole do autorskiej interpretacji. Dzięki szerokiemu ujęciu tematu każdy z czytelników będzie w stanie odczytać powieść we właściwy dla siebie i swojej sytuacji życiowej sposób. Część z czytelników z pewnością zobaczy w nim hołd dla utraconych pasji i marzeń, dla innych na pierwszy plan wysunie się ludzka chciwość i robienie z życia "rynku zbytu", jeszcze inna grupa skupi się na aspektach życia środowiska wiejskiego. Jednym, potocznym słowem - dla każdego coś dobrego.
Przyznać jednak należy, że "Performens" jest utrzymany w zupełnie innej tonacji niż wspomniana już "stacja Jagodno". Niesie ze sobą bardzo duży ładunek emocjonalny, jednak nie należy on do tych optymistycznych. Można go raczej określić słowami "refleksyjny". Z tego tez powodu powieść należy do gatunku tych, których nie powinno się czytać "jednym tchem". W trakcie lektury należy robić przerwy, choćby po to, aby obserwować swoje reakcje na pewne sceny. W przeciwnym razie, ucieknie nam całe piękno i subtelność opowieści.

Ech....
Zrobiło się jakoś tak refleksyjnie. Myślę, że wpływ ma na to również okres świąteczno-sylwestrowy. Kolejny wpis pewnie pojawi się jeszcze przed nowym rokiem i obiecuję - będzie bardziej radosny.
W końcu kolejną dekadę należy przywitać w odpowiednim nastroju :)

poniedziałek, 22 lipca 2019

Listy mogą być równie dobrze miłosne jak i zza grobu.

Remigiusz Mróz
"Listy zza grobu"


Są tacy autorzy, których nazwiska bronią się na rynku czytelniczym same. Jednym z nich jest z pewnością Remigiusz Mróz, którego tempo wydawania książek przypomina pociąg pendolino, a poziom i jakość jego twórczości wcale nie spada.

W swojej kolejnej pozycji pisarz kreuje postać Seweryna Baszczyńskiego, który po wielu latach powraca do swojej rodzinnej miejscowości, w której wiele rzeczy się zmieniło a wiele pozostało bez zmian. Po znacznym upływie czasu do głosu dochodzą wspomnienia i przeszłość, ale pojawiają się także nowe wątki w życiu. Seweryn wiezie je ze sobą nie do końca mając świadomość jak wielki wpływ będą miały na życie otaczających go osób.

Niewątpliwym atutem "Listów zza grobu" jest ciekawie skonstruowana fabuła. Zagadki, które pozostawione są w tytułowych listach są spójne, logiczne i konsekwentnie kształtowane. Zmuszą do myślenia, jednocześnie nie przytłaczając przy tym wydumanymi liczbami czy danymi "znikąd" jak to miało miejsce np. w Endgame. Składają się na jednolitą całość - niby tak oczywistą, a faktycznie ukrytą.

Bardzo podoba mi się także poczucie humoru głównego bohatera. Już chyba kiedyś o tym wspominałam, ale jeśli chodzi o te kwestie to pisarstwo Remigiusza Mroza zahacza nieco o styl Alka Rogozińskiego, który zwany jest przecież królem komedii kryminalnej i którego osobiście uwielbiam. Dzięki wprowadzeniu takiej małej odskoczni od poważnych wątków "Listy zza grobu" nabierają indywidualnego charakteru i nie sposób się przy nich nudzić.

Na plus oceniam także kształtowanie postaci kobiecych. Od czasu trylogii "w kręgach władzy" Remigiusz odbiegł nieco od dotychczas kształtowanego wizerunku kobiety-siłaczki (tak, mówię o Chyłce). Teraz, nadaje swoim bohaterkom cechy które choć z pozoru mogą świadczyć o słabości w rzeczywistości pokazują ich ludzkie oblicze - rozterki, wątpliwości, wahania. Kobieta też człowiek, prawda? Do tego, chyba po raz pierwszy w książce tego autora pojawiają sie dzieci - córki Seweryna, które tez dodają dynamizmu i humoru, ale także poruszają wątek, którego dotychczas nie było - rodzicielstwa i tego ile ojciec czy matka jest w stanie zrobić dla swoich potomków.

Podsumowując - jeśli szukacie dobrej, wciągającej lektury na lato, a znudziły się wam romanse i "Judyty" to powieść "Listy zza grobu" jest zdecydowanie dla was. Gwarantuję, że w czasie upałów nie raz zmrozi wam krew i zapełni długą sierpniową noc. Nawet komary przestaną być straszne. No i z pewnością dostarczy emocji i wrażeń, o których będzie można rozmawiać ze znajomymi wpatrując się w letnie ognisko czy szukając gwiazd na niebie.

środa, 5 czerwca 2019

O tym co i za ile można kupić czyli "Wyprzedaż snów"

"Wyprzedaż snów"

Marzena Rogalska


Książki pisane przez szeroko pojętych „celebrytów” zwykle wywołują u mnie pewną nieufność. Mamy przecież świadomość tego, że niejednokrotnie ich faktycznymi autorami są tzw. ghostwriterzy, których twórczość pozostaje głęboko ukrytą tajemnicą, a magnesem, który przyciąga czytelników jest nazwisko „kogoś sławnego”.
Okazuje się jednak, że jak w starym przysłowiu – nie należy oceniać książki po okładce.

Bohaterka historii stworzonej przez Marzenę Rogalską (i tak – wierzę, że faktyczną autorką jest właśnie ona), Agata Donimirska to trzydziestolatka po przejściach. Właśnie wraca z Londynu, w którym spędziła kilka ostatnich lat swojego życia. Niespodziewany wyjazd oraz równie niespodziewany powrót wywołują liczne konsekwencje w życiu nie tylko Agaty, ale również grona jej przyjaciół.
Głowna postać to kobieta silna, którą kolokwialnie można określić jako „babkę z jajami” J Jej optymistyczne, ale też realistyczne podejście do życia sprawia, że radzi sobie w wielu trudnych sytuacjach. Nie jest „ze stali”, ale też nie przedstawia sobą obrazu kobietki, która koniecznie potrzebuje do szczęścia mężczyzny, co oczywiście (uwaga! Spojler!) nie sprawia, że ostatecznie nie odnajduje miłości. Z życiowych perturbacji nierzadko udaje jej się wyjść z pomocą przyjaciół ( w tyle głowy zabrzmiało mi teraz „with a little help from my friends”).
Niewątpliwym plusem historii jest to, że pomimo swojej prostoty i dość popularnego w literaturze kobiecej motywu „Judyty”, która zaczyna od nowa, książka ma w sobie coś nieuchwytnego co wymyka się konwenansom. Wartka akcja, ciekawie wykreowani bohaterowie, doskonałe wyważenie cech charakteru głównej bohaterki sprawiają, że od historii nie sposób się oderwać. Agata świetnie pokazuje, że trzeba walczyć o siebie, ale nie robi tego „na siłę”. Nikomu nie musi nic udowadniać. Dzięki temu, że jest sobą, dobrze się ze sobą czuje i zna swoją wartość cenią ją inni.
Postacie z drugiego planu również przedstawiają sobą całą mozaikę zachowań, cech, charakterów. Mamy osoby, które wyszły z uzależnienia, geniusza informatycznego, niewidomego muzyka, znawcę dzieł sztuki, weterynarz, lekarkę, dzieci, dorosłych, psy i koty. Wydaje się, że taka paleta nie może stworzyć całości? Rzeczywiście, wydaje się, bo te miszmasz kolorów w efekcie tworzy piękny, barwny i spójny obraz.
Bardzo duży plus za kreatywność w tworzeniu snów i listów jakie Agata przekazała swoim przyjaciołom, ponieważ pokazuje, że warto słuchać instynktu, podświadomości. W chwilach zwątpienia, załamania to często ona podsuwa najlepsze rozwiązania, które przecież są na wyciągnięcie ręki.
Choć wszystkie rodziały książki utrzymane są na równym poziomie, nie ma części które byłyby przydługie czy po prostu nudne, prawdziwą petardą emocjonalną jest zakończenie, którego oczywiście nie mogę zdradzić. Zdecydowanie warto, bo dawno nie miałam w rękach powieści przy której zakończeniu uzewnętrzniłam się do tego stopnia, że aż zakrzyknęłam z niedowierzania.
Podsumowując, Wyprzedaż snów to historia dla wszystkich, nie tylko dla kobiet, bo poza „babkami”, mamy w niej także dobrą równowagę „facetów”. Opowieść dla ludzi, którzy chcą być szczęśliwi. Którzy szukają swojego potencjału i ścieżki. I dla tych, którzy potrzebują odprężenia, oddechu, oczyszczenia myśli – w końcu nadchodzi lato, a kiedy lepiej się śni i marzy niż w upalne czerwcowo-lipcowo-sierpniowe noce?  

niedziela, 12 maja 2019

Influencer Live 2019!

Influencer.
Co to słowo znaczy?

We współczesnym świecie, który ze swoją dynamicznie rozwijającą się technologią daje nam niemal nieograniczone możliwości nabiera zupełnie nowego znaczenia.
Każdy z nas może znaleźć swoją "niszę", pole do działania.
Każdy może coś zrobić, wyjść z domu, pokazać się, zaprezentować swoje zainteresowania, wypromować swoją działalność....
Tylko od nas zależy czy to co będziemy robić będzie dobre.

Między innymi o tym opowiadali prelegenci tegorocznej konferencji #influencerlive2019 w Poznaniu.

Oczywiście, uczestnictwo we wszystkich wykładach czy warsztatach graniczyło z niemożliwością, jako że organizatorzy postarali się, aby atrakcji nie zabrakło.
Ze swojej strony, miałam jednak niewątpliwą przyjemność brać udział w spotkaniu z Robertem Biedroniem oraz Szymonem Hołownią. Oboje, choć w odmienny sposób pokazywali w jaki sposób influencerzy, blogerzy i twórcy mogą kształtować świat.
Szczególnie zapadły mi w pamięć słowa pierwszego z ww. mówców - odnoszące się do tego, że aby być szczęśliwym trzeba brać los we własne ręce. Może zabrzmi to nieco banalnie, ale faktycznie - każdy z nas jest kowalem własnego losu. A jeśli na pasji i zainteresowaniach można także wpływać na świat - dlaczego nie skorzystać z takiej możliwości.





Na szali należy postawić z jednej strony marazm, narzekanie i bierność, a z drugiej - działanie, ruch, aktywność. Jasne. To drugie nieodmiennie niesie ze sobą zagrożenia w postaci wszechobecnego hejtu, kłótni, wywoływania przysłowiowego "kotła bałkańskiego". Czy warto?
Czy warto mieć przeczucie, że robimy coś wartościowego?
Ze nasze życie coś znaczy? Że coś po sobie zostawimy?



 Moim zdaniem odpowiedź jest oczywista, ale każdy musi udzielić jej samodzielnie w oparciu o swoje sumienie i wewnętrzne przekonania.
Mam też wrażenie, że tegoroczna edycja konferencji zbiegła się w czasie i w tematyce z inną akcją organizowana w Poznaniu. Otóż przy hotelu Sheraton, przy MTP, zainstalowane zostało sześć totemów projektu Alicji Białej. Symbolizują one współczesne Ziemi - Deforestację, produkcję żywności, wyeksploatowanie łowisk, smog, nadprodukcję plastiku i wymieranie populacji dzikich zwierząt. Jak mówi sama autorka: nigdy nie jesteśmy zbyt mali, by coś zmienić. 

Dodam jeszcze, ze wśród wystawców konferencji byli m.in. Lidl, Body Boom, Puffins czy Rosefield.



Partnerami akcji byli m.in Whiskey in the Jar oraz marka Allegro.



każdy z uczestników konferencji miał szansę na pokazanie swojego miejsca w sieci -
strony, bloga, instagrama na którym działa.

Konferencja dała szansę nawiązania nowych znajomości, kontaktów, nabrania doświadczenia i zdobycia wiedzy. Tych z was, którzy brali udział serdecznie pozdrawiam. Tych, którzy nie byli namawiam do udziału w następnej edycji.

DO ZOBACZENIA ZA ROK!




poniedziałek, 25 marca 2019

Wiosna.....

WIOSNA - CIEPLEJSZY WIEJE WIATR.....

Choć wiosna - zarówno ta astronomiczna jak i kalendarzowa w teorii już przyszły to w praktyce pogoda jest w kratkę. Z jednej strony na niebie częściej gości Słońce, jest cieplej, a kwiaty i drzewa powoli zaczynają wypuszczać pierwsze pąki, ale z drugiej - nadal częściej jest pochmurno, pada deszcz, a nastroje i ciśnienie szaleją. sytuacji nie poprawia zatłoczona i opóźniona komunikacja miejska, natłok spraw, wieczny pośpiech, natłok spraw do załatwienia, ciągłe bycie w niedoczasie.

Jednym słowem - przesilenie wiosenne w pełnej krasie.

Do czasu aż nasze organizmy nie przyzwyczaja się do nowej pory roku, a niedługo także i zmiany czasu z zimowego na letni - pozostaje suplementacja witaminami i minerałami, dobra kawa albo herbata i relaks z książką (no, ewentualnie przy dobrym serialu,ale to temat na inny post - swoją drogą szczerze i gorąco polecam moje najnowsze odkrycie - Dom z papieru by Netflix - cudo <3 )

Aby nie zabrakło wam motywacji w tym paradoksalnie trudnym okresie w dzisiejszym poście oferuję wsparcie estetyczne w postaci najlepszych książkowych cytatów o wiośnie. Oczywiście, wybór ma charakter czysto subiektywny :) Trzymajcie się moi drodzy, będzie dobrze :)

Wiosna nie zna różnic wieku - każdy wydaje się młody i radosny. Troski idą na chwilę w zapomnienie, a serca pulsują przeczuciem nieśmiertelności.
Lucy Maud Montgomery – Uwięziona dusza - pamiętniki





 I jak na wiosnę deszcz ciepły a obfity topi śniegi, tak potężna nadzieja stopiła zwątpienie.
Henryk Sienkiewicz – Potop




Wiosną górę pokrywała nieokiełznana zieleń, wzbierająca aż pod niebo. Zawsze stawało się to nagle. Któregoś ranka po prostu była już wiosna, a jej bujny aromat przesycał powietrze. Starzec wdychał gęste ziemne wonie, wspominając inne wiosny, inne lata. Mgliście rozmyślał nad tym, jak pamięta się zapachy... Bo przecież inaczej niż widoki.
Cormac McCarthy – Strażnik sadu



 Pączkują nowe przyjaźnie. Ukorzeniają się stare. Pomimo zmęczenia, pomimo blizn i niedociągnięć, strat i bezpowrotów idzie wiosna. Szkoda by było tego nie złapać, nie wyciągnąć za uszy. Szkoda by było się na tym nie skupić.
Agnieszka Kaluga – Zorkownia




Jedyną sensowną i NATURALNĄ porą na realizację postanowień jest początek wiosny. Optymizm się budzi do życia, drzewa kwitną, ptaszki szwargoczą, słońce nieśmiało wychodzi zza smogu, śnieg topnieje i odkrywa wszystkie psie gów… Wróć. Optymizm. Optymizm się budzi do życia. Ciepło się robi. Wszystkie znaki na niebie – bo, jak ustaliliśmy, na ziemi niekoniecznie – zdają się mówić: „TERAZ! To jest twój moment!
Pani Bukowa – Wielki Ogarniacz Życia czyli Jak być szczęśliwym nie robiąc niczego


 Wiosna przyszła wcześnie, natarczywa, gwiaździsta i bezsenna.
Piotr Wojciechowski – Kamienne pszczoły


Wiosna ma to do siebie, że wszędzie jest śliczna i każde miejsce w świecie barwi w sposób jedyny i niepowtarzalny. Mieszkaniec Manchesteru, Sosnowca czy Łodzi, a więc miast zadymionych i mało ponętnych, z równym zapałem będzie utrzymywał, że jego sosnowiecka czy manchesterska wiosna jest najpiękniejsza, a przynajmniej w niczym nie ustępuje wiośnie paryskiej.
Leopold Tyrmand – Tyrmand warszawski





niedziela, 17 marca 2019

Nie jest żadnym sekretem, że "prawdy i tajemnice" chodzą w parze.

"Prawdy i tajemnice" - Sylwia Trojanowska


Twórczość tej autorki kojarzyłam do tej pory jedynie z powieściami młodzieżowymi tj. serią "Szkoła latania". Już wówczas wiedziałam, ze warto będzie sięgać po kolejne jej pozycje.
Kiedy więc na rynku wydawniczym ukazała się pierwsza i druga część sagi rodzinnej "Sekrety i kłamstwa" nie potrzebowałam dużo czasu żeby sięgnąć i po nią.


Jak wynika z opisu wydawnictwa - "Magdalena godzinami wsłuchiwała się w opowieści dziadka, jego przeszłość wciąż skrywa tajemnice. We wspomnieniach Ludwika z lat wojny nie brakuje skomplikowanej miłości, strachu i cierpienia. Gdy Magdalena odkrywa niezwykłe poświęcenie Heleny dla jej bliskich, ma wrażenie, że powrót do rodzinnych historii buduje ją na nowo. Przy dźwiękach nostalgicznej muzyki czyta listy i zapiski, które nigdy nie powinny wyjść na jaw. 


Próba rozliczenia się z przeszłością okaże się bolesna, bo niektórych obrazów nie da się już wymazać z pamięci, a dawno podjęte decyzje wciąż przynoszą konsekwencje. Jak prawda o dziadku wpłynie na życie Magdaleny?
Prawdy i tajemnice to krok w stronę rodzinnego pojednania. Rany, przez długie lata pełne żalu, dumy i tęsknoty, jeszcze mogą się zabliźnić. Jeszcze jest na to czas…"

Cóż mogę powiedzieć o książce?

Proza Sylwii Trojanowskiej ma w sobie to coś, co sprawia ze nie można się oderwać od opowieści. Tutaj dodatkowo, na korzyść przemawia przeplatanie wątków współczesności oraz historii. Nie jestem w stanie ocenić w jakim stopniu autorka sięgała do materiałów archiwalnych, a na ile wykazywała się literacką kreatywnością, ale to świadczy jedynie o jej kunszcie literackim. Uważam jednak, że niezależnie od tego ile w treści prawdy  a ile fikcji przedstawiona historia jest na tyle rzeczywista, że mogła mieć miejsce. Z pewnością historia zna setki podobnych zapomnianych lub przemilczanych historii - gwałtów, rozbojów, mordów.....



Równie dobrze jak w pierwszej części ukazana jest złożoność postaci bohaterów. Ludwik Starkowski z jednej strony, "zły" i nieobliczalny, w gruncie rzeczy jest wrażliwym człowiekiem. Odpycha od siebie innych, bo się boi, ale jednocześnie nie chce zostać sam. Nie radzi sobie z własnymi emocjami, odczuciami, poszczególne elementy swojej historii ujawnia stopniowo. Wśród niektórych czytelników takie "szatkowanie" i żonglowanie wątkami Ludwika, Magdaleny, Ewy, Piotra i "Chochoła" może wzbudzać poczucie braku spójności czy nawet chaosu, ale moim zdaniem zamierzeniem autorki było wyłącznie ukazanie jak ciężko przychodzi otwarcie się na drugiego człowieka. Pokazanie, że duży ładunek emocjonalny jaki niesie ze sobą psychiczna spowiedź wymaga przerw. 

W końcu Ludwik, podobnie jak każdy z nas, nie jest człowiekiem bez uczuć.  O głębokiej relacji jaka łączy go z wnuczka świadczy także to, że w rozdziałach w których występują wspólnie o Magdalenie właściwie nigdy nie mówi się używając jej pełnego imienia - zawsze określa się ją mianem Dusi. 




Akcja powieści zdecydowanie zagęszcza się na koniec. Zamiast powieści obyczajowej przekształca się ona w powieść sensacyjną z drobnymi elementami kryminału. Zabieg ten sprawia, że po części opisowej, która może w pewnym momencie nieco nużyć, dochodzi do wzmocnienia tempa, nagromadzenia emocji, wywołania dreszczyku...


Także i otwarte zakończenie pozostawia czytelnika w napięciu i oczekiwaniu na kolejną, trzecią już część.



Podsumowując, jeśli szukacie powieści, która z jednej strony wzbudzi w was refleksje i poczucie więzi z rodziną, jeśli jesteście w zatargu z kimś bliskim i chcecie się pojednać, jeśli potrzebujecie odprężenia, ale także opowiadania z wątkami historycznymi oraz ukazania jak wielki wpływ ma na nas przeszłość, 
jeśli szukacie odpowiedzi na pytanie czy da się żyć ze świadomością zła które się wyrządziło, ciężkich wydarzeń oraz trudnych przeżyć - ta seria z pewnością odpowie na te oraz na wiele innych waszych pytań. Serdecznie polecam. Pani Sylwio, z niecierpliwością czekam na kolejny tom! 




Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...