poniedziałek, 4 lutego 2019

Ten "typ" tak ma i zdecydowanie jest w "kontrze" do wszystkich - "Kontratyp"

Remigiusz Mróz "Kontratyp"


Od czasu premiery "Chyłki. Zaginięcia. " chyba każdy wie kim jest ta postać literacka. Niepokorna, zbuntowana, "robiąca swoje". Co więcej, robiąca to świetnie. Mimo kłującego charakteru - wybitna.

Kolejny tom serii o Chyłce różni się nieco charakterem od pozostałych i wynika to z kilku przyczyn.


Po pierwsze - pomysł na tę część. 
Do tej pory R.M. umieszczał akcję tylko w Warszawie i okolicach. Tym razem wpadł na szalony pomysł wysłania bohaterów na zbocza Annapurny. Zupełnie jakby oderwał się od rzeczywistości. "Wiesz co, Zordon. Zarezerwowałam nam bilety na samolot. Jako romantyczny wypad wespniemy się razem na (prawie) dziewięciotysiecznik". Każdy przeciętny człowiek po takim zdaniu zostałby niechybnie umieszczony na oddziale zamkniętym, ale przecież mówimy o Chyłce. Jej wszystko ujdzie, prawda? Nawet niedorzeczny pomysł w jej przypadku zostanie zrealizowany.

Po drugie - fabuła. 

 
W miarę czytania wyraźnie widać, że ilość zakrętów, zawijasów i zwrotów akcji w każdej kolejnej książce Mroza jest coraz większa. Widać, że "Kontratyp" był pisany pomiędzy "Nieodnalezioną"  a "Nieodgadnioną". Wbrew pozorom, wcale nie wyszło mu to na złe. Wydaje ci się że coś już zrozumiałeś, załapałeś? Naiwny czytelniku. Chyłka, jak sama o sobie mówi jest "mistrzynią (intryg) klasy światowej". Niezależnie od tego jak jesteś bystry, ona zawsze jest krok do przodu. I może nieco mniej w tej części prawa, a więcej "wysokościowej" rzeczywistości, ale to tylko wzmaga ciekawość i pewnie w ten sposób skusi także nie zainteresowanych karnym i Waltosiem czytelników.
 
Po trzecie - Zordon + Chyłka.
Może pora znaleźć nazwę dla tej pary skoro już zapisała się w popkulturze? Zołka? Koryłka? Przepraszam, wykreślmy to trzecie, bo brzmi strasznie :P Osobiście optuję za "Chordonem", ponieważ brzmi jak nazwa Power-Rangersa albo Transformersa, a ten duet jest zdecydowanie żelazno-niepokonany.


Relacja niedoszłego adwokata i jego (jeszcze) patronki (w końcu egzamin wciąż przed nim) nabiera tempa. Pomiędzy docinkami, drobnymi złośliwościami, nerkowcami i tzw. "inside joke'ami" widać czułość tej dwójki. Pomimo że żadne nie chce tego pokazać wprost wszyscy wiemy, że wzajemnie się uwielbiają, a namiętność wybucha w najmniej spodziewanych momentach także i w tej części.


 To czym "Kontratyp" różni się od pozostałych to prawdziwa Czułość i Tęsknota, pisane z dużej litery. Przebijają się wyraźnie na każdej stronie na której opisana została samotna wyprawa Chyłki na Annapurnę. Pięknie i subtelnie pokazane, Bez niepotrzebnego nagromadzenia słów. Czasami milczenie i oszczędność są najlepszym środkiem jaki może zastosować autor i Remigiusz Mróz zdaje się doskonale o tym wiedzieć.

Po czwarte - tempo, dynamizm, siła i porównania.
Czyżby Remigiusz Mróz pozazdrościł Alkowi Rogozińskiemu (<3) Kontratyp obfituje w porównania, które świetnie osadzają akcje we współczesnej rzeczywistości i zdecydowanie przyspieszają czytanie oraz potrafią ubawić. W pamięć zapadł mi szczególnie jeden cytat: "Przemieliliśmy ją jak fit blogerki siemię lniane". :D Dawno się tak nie uśmiałam.

Jestem pewna, że cytat wejdzie do literackiego kanonu.

Po piąte - zakończenie. 
Chyba przyzwyczailiśmy się już, że każda część pozostawia nas z niedosytem i że NATYCHMIAST chcemy kolejnej, ale tym razem Remigiusz Mróz przeszedł samego siebie. Oczywiście nie zamierzam zdradzić w jakim suspensie pozostawił nas tym razem, ale jednego możecie być pewni. Wraz z kolejnymi przeczytanymi stronami przybliżacie się do punktu, w którym będziecie cierpieć mentalnie aż do następnego tomu.
Życie czytelnika jest cierpieniem
................................................................
Choć biorąc pod uwagę tempo pisania tego autora można stwierdzić, że zdecydowanie nie jest on sadystą. :D :D 


Podsumowując,"Kontratyp" można zasadniczo zdefiniować kilkoma słowami - szalony pomysł, który w przypadku wielu innych pisarzy zakończyłby się klapą, w tym wypadku jak zwykle został przekuty w sukces. 
Chyłka to Chyłka, a Remigiusz Mróz to Remigiusz Mróz i zestawienie tych dwóch nazwisk broni się samo. Więcej rekomendacji nie potrzeba. Zdecydowanie polecam.

P.S. Czy tylko ja czytając o Chyłce mam teraz przed oczami Magde Cielecką?

3 komentarze:

  1. Ja nie mam jej w oczach jak to czytam chociaż może i to się zmieni

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie mam, bo dla mnie Chyłka to brunetka i taka pozostanie :D Zordon dla mnie to również nie Pławiak :) Ponoć 9 tom 13 marca, oby szybko zleciało. Fajna recenzja, w pełni się z nią zgadzam i uwielbiam tą parę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam tyle pozytywnych opinii o twórczości Mroza, że chyba już mi się to przejadło :( Niestety kryminały nie są moimi klimatami, chociaż korci mnie, żeby kiedyś się przekonać, czemu akurat twórczość tego autora jest tak popularna :)

    https://interpretatorka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...