sobota, 3 lutego 2018

Nie taki pociąg straszny.....? Morderstwo w Orient Expressie.

Morderstwo w Orient Expressie.

czyli dlaczego pociąg jest niebezpieczny.

piękne wnętrze Orient Expressu, a w środku...... zakrwawione ciało. 
Agatha Christie powiedziała kiedyś, że najlepsze pomysły na powieści przychodzą jej do głowy podczas zmywania, bo jest to zajęcie tak nudne, że wyzwala w niej chęć mordu. Cóż, widać że pociągiem też nie dojechała do Narnii ani Hogwartu :)








Po raz pierwszy zdecydowałam się na zapoznanie się z książką w formie audiobooka słuchając go - nomen omen - właśnie podczas podróży pociągiem. I chociaż nie jestem wielką fanką kryminałów (być może nieco zniechęcił mnie Jo Nesbo), to nie da się zaprzeczyć, ze książki Christie to kanon, bo królowa może być tylko jedna, a Poirot niezmiennie mnie zachwyca :) 

Tym razem nasz bohater po raz kolejny prowadzi śledztwo "w terenie". Pociąg, który utknął z powodu śniegów, kilkunastu pasażerów na pokładzie, zagadkowy mężczyzna, który przeczuwa że coś mu grozi, a w ostateczności - morderstwo i nieznany sprawca. Zaczyna się śledztwo. Pozornie nic nie znaczące detale, drobnostki które umykają oczom innych, dzięki wprawie i bystrości Poirota tworzą pełen obraz sytuacji. Kto by pomyślał, że znaczenie może mieć choćby kolor szlafroka czy guzik od munduru konduktora? Belgijski detektyw z pewnością tak. Czy i tym razem rozwiąże "problem"? Czy uda mu się znaleźć mordercę? A może ta osoba zdążyła już uciec z pociągu? Czy to możliwe? I co to w ogóle znaczy że coś jest możliwe? 

Poszukiwania sprawcy wydają się być grą niczym Cluedo,
ale to rzeczywistość, a nie fikcja.
Tak jak pisałam, powieści Christie to klasyka i jako taka dają niesamowitą radość. Są niczym dobrze upieczone wielowarstwowe ciasto. Jedna za drugą odsłaniają się kolejne, a każda z nich daje nowe doznania. Zaskoczenie, radość, niedowierzanie, kwaśny smak kłamstwa, gorzki posmak  że znowu nie udało nam się odnaleźć sprawcy..... Czytanie (w moim przypadku słuchanie) przypomina nieco grę w Cluedo, choć pewnie nie powinnam tak tego zestawiać, bo niezbyt to pasuje poziomem :) Nie da się jednak zaprzeczyć, że bardzo chciałabym kiedyś spotkać takiego Poirota. Oczywiście mam nadzieję, że nastąpiłoby to w nieco bardziej przyjaznych okolicznościach, ale jednak - o ile sama nie byłabym denatką - nie miałabym nic przeciwko temu, żeby pomóc mu prowadzić śledztwo. Wiem że brzmi to okrutnie, ale w końcu mówimy o kryminale.

Nie będę też ukrywać, że do przeczytania książki popchnął mnie nieco film, który niedawno wszedł do kin, w myśl zasady "najpierw książka, później film". O ile jednak książkę przesłuchałam z przyjemnością, o tyle kinowa wersja, z tym nieszczęsnym Poirotem co do którego pojawiają się opinie, że "z wąsów" przypomina raczej Niemca niż Belga zmęczył mnie po kwadransie. Nie jestem przekonana czy do niego wrócę, za to sięgnęłam po serial z 1989 roku i to był strzał w dziesiątkę. 


Nie widzę właściwie żadnych minusów co do tej powieści. Szczególnie podobało mi się zakończenie. W końcu - UWAGA! SPOJLER! kto powiedział, że zabójca był jeden?
Gdybym miała wyciągać daleko idące wnioski to zasugerowałabym, że albo Tolkiem czerpał z
Dziękuję z tego miejsca wszystkim,
którzy mniej lub bardziej świadomie
popchnęli mnie do serialowego Poirota. Cudo <3
Christie odnosząc się do magicznej liczby 13 albo odwrotnie. Ale oczywiście wiem, ze to gruba przesada. Nie raziły mnie nawet francuskie słówka w tekście, ale myślę, ze to jest akurat kwestia dobrego lektora. A dzięki temu, że za moim oknem szaro, buro i właściwie wróciła zima to tym lepiej wczułam się w klimat. Chociaż myślę, że moi współpasażerowie mogli czuć się nieswojo, kiedy taka zasłuchana wpatrywałam się w przestrzeń to marszcząc brwi to otwierając szeroko oczy próbując rozwikłać zagadkę. I szczerze powiem - żaden ze mnie detektyw, bo po raz kolejny chybiłam :P



Polecam każdemu, bo wbrew wszystkiemu taki kryminał powinien znać każdy :) 
A teraz wybaczcie, czas na kolejnego denata! Tym razem Roger Ackroyd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...