piątek, 26 stycznia 2018

Most Karola i kilka życzeń.

Isabel Broom, Moja Magiczna Praga

Nasi południowi sąsiedzi to jeden z najsympatyczniejszych narodów. Nie wiedzieć dlaczego jakoś nigdy nie trafiłam na książkę, w której akcja działaby się właśnie w Czechach. Tłem dla romantycznych lub mniej romantycznych przygód był zawsze Londyn, Paryż, Nowy York. Duży zatem plus dla autorki, która historię trzech kobiet umiejscowiła w stolicy Czech.

Sophie, Hope i Megan - trzy bohaterki, znajdujące się w zupełnie innej sytuacji życiowej, w różnym wieku z różnymi planami i marzeniami. Pozornie dzieli je wszystko, w praktyce - mają wiele wspólnego. Każda szuka swojego miejsca na świecie, własnej drogi. Każda z nich jest na swój sposób silna. Łączy je przypadek, niektórzy powiedzieliby że los. Informacje o nich nie są podane od razu, zdobywamy je w trakcie lektury dzięki czemu nasze podejście do nich często się zmienia. W jednej chwili nienawidzimy ich i nie rozumiemy motywów ich postępowania, w drugiej - jesteśmy skłonne do usprawiedliwiania, wyrozumiałe, współczujemy im, wczuwamy się w ich sytuację. Typowe prawda?

Na skutek zderzenia charakterów i emocji żadna z bohaterek nie wróci z Pragi taka sama, a przyjaźń jaka się między nimi nawiąże będzie trwała. Każda z nich wniesie do życia pozostałych wartości i zmieni ich spojrzenie na rzeczywistość.

Jak wspomniałam, duży plus dla autorki, która wybrała taką scenerię swojej historii. Trzeba przyznać że nie jest to typowe, zwłaszcza że sama Broom jest Brytyjką. Umiejętne opisy, przemycenie w tekście emocji i zwracanie uwagi na szczegóły praskiego krajobrazu jednoznacznie wskazują, że Broom musiała odwiedzić Pragę nie raz, nie dwa i miasto to jest dla niej ważne. Żałuję tylko, że nie pojawiają się żadne opisy Czechów jako narodu. Skupienie się tylko na głównych bohaterach trochę ogranicza akcję. Moim zdaniem byłoby ciekawie zestawić stereotyp "zimnych" Anglików z otwartością, radością i optymizmem Czechów. Zwłaszcza efekt ten mógłby być fantastyczny w odniesieniu do zagubionej, młodej Sophie. No i może jeszcze autorka mogła opisać inne narodowe potrawy Czechów poza grzanym winem i gulaszem (gdzie się podział "smażony syr"??)

Olbrzymim zaskoczeniem było dla mnie ujawnienie pewnych informacji z życia bohaterek. Nie zdradzając szczegółów muszę powiedzieć że od bardzo dawna żadna książka nie "zatrzęsła" mną wewnętrznie aż do tego stopnia. Dosłownie poczułam jak zimno podchodzi mi do serca. Od tego momentu, w którym ujawniono tę nowinę już nie mogłam się oderwać od treści. Dosłownie MUSIAŁAM poznać zakończenie. TERAZ, ZARAZ , JUŻ! Jeśli dodać do tego fakt, że czytałam tę książkę w pociągu, który akurat dojeżdżał do stacji mój ból przy wysiadaniu był nieopisany. Nie byłam już w Poznaniu. Znalazłam się na obwieszonym kłódkami zakochanych moście Karola. Dobrze że nie wpadłam na nic po drodze.


"Moja magiczna Praga" to typowy przykład literatury kobiecej, co nie znaczy że jest powierzchowna jak często się jej zarzuca. Pod płaszczykiem lekkiej historii ukazuje codzienne troski, zmartwienia, zabieganie współczesnych kobiet. Zwłaszcza takich problemów z których często nie zdają sobie sprawy. Chociaż temat "podróży, która zmienia życie" jest w literaturze wszelkiej maści powszechny to paradoksalnie, dopiero moment na odpoczynek, wyjazd, zmiana otoczenia, która ma sprzyjać mentalnemu relaksowi sprawia że do głowy przychodzą nam refleksje. I rzeczywiście często coś się zmienia. Wcale nie musi to być od razu "wywrócenie życia do góry nogami". Wystarczy drobna zmiana, żeby zmieniło się życie. Bo przecież najważniejszy jest pierwszy krok - potem trzeba tylko i aż wytrwać.


Musze jeszcze dodać słówko o tłumaczeniu. Oryginalny tytuł to "A year and a day". Polskie tłumaczenie jest dobre, jeśli nie zna się treści opowieści i dlatego rozumiem skąd ten wybór. Ale jednak po przeczytaniu staje się jasne dlaczego autorka wybrała odmienne brzmienie. Czytajcie, a zrozumiecie :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...