środa, 14 marca 2018


Joanna Szarańska, seria „Kalina w malinach”.


Polubiłyście Bridget Jones, bo tak bardzo przypominała każdą z nas?
Myślałyście, ze Judyta stworzona przez Katarzynę Grocholę to jej polski odpowiednik?
Z całym szacunkiem i sympatią dla twórczości pani Kasi, ale
OTO.
PRZED WAMI:
<werble> PRAWDZIWA POLSKA BRIDGET
<Może tylko nieco młodsza>
Drogie panie, przedstawiam wam KALINĘ.

Postrzelona, w jak najlepszym tego słowa znaczeniu dziewczyna, która wiecznie pakuje się w kłopoty. Zdobywa przy tym całą gamę przyjaciół, a dzięki wrodzonemu wdziękowi, urokowi osobistemu, ironicznemu poczuciu humoru i dystansowi do świata wychodzi obronną ręką z każdych tarapatów. Przygodę z twórczością Szarańskiej zaczęłam od końca – od „czterech płatków śniegu”, w których to właśnie natrafiłam na osobę Kaliny. Zainteresowana sięgnęłam po poprzednie powieści i przepadłam na tydzień. Dokładnie tyle zajęło mi przeczytanie 3 książek. Bez żadnej przerwy, jedna za drugą, strona po stronie, minuta po minucie i to do tego stopnia, ze po każdej takiej serii potrzebowałam dobrych kilkunastu minut żeby uprzytomnić sobie gdzie właściwie jestem, jaki jest dzień tygodnia i co się dzieje. Wspaniała, odprężająca seria przy której nie raz się uśmiejecie, a raz zadumacie i podrapiecie po głowie ze zdziwienia.

Po kolei – Kalinę poznajemy przed ołtarzem. Występuje w roli głównej. Tak. Ta rola z pewnością zapadnie w pamięć wszystkim. Zwłaszcza fragment, w którym bierze zamach bukietem i uderza nim pana młodego. Który chyba nie jest taki młody, skoro czeka już na pierwsze dziecko – bobasa którego mamusią jest jedna z najlepszych przyjaciółek (ekhem!) niedoszłej młodej żony.

Do  ślubu oczywiście nie dochodzi, a niedoszła panna młoda, w myśl zasady „rzucam wszystko i jadę w siną dal” udaje się do ekskluzywnego SPA, do którego karnet dostała jako prezent ślubny. Po podróży, z niezliczonymi przygodami wliczając w to kompot z czereśni z robalami, dociera na miejsce.
Kamionki.
SPA ani widu ani słychu, a Kalina wcale nie zostaje uznana za gościa, a za artystkę, która ma odnowić jeden z malunków. Ufff.. Dużo jak na początek. Ale poczekajcie, jest więcej – po drodze wychodzą na jaw przestępstwa, pojawia się mafia, kryminał i pewien przystrojony nieznajomy, Marek – niby malarz, a tak w rzeczywistości wielka zagadka, którą nasza żywotna bohaterka postanawia rozwikłać…

A to tylko pierwszy tom. W drugim mamy trupa, a trzeci to już prawdziwa perełka, w której Kalina znowuż porzucona przed ołtarzem trafia do domu groźnego mafiosa o swojskim pseudonimie Bazylia. No cóż, nie nudzi się ta dziewczyna. Mogłaby obdarować mnie połową swojego barwnego życia, bo u mnie ostatnio w życiu osobistym nudaaaaaaa.

Książki z cyklu mają świetne zabawne tytuły doskonale komponujące się z treścią i zapadające w pamięć. Ciekawe graficznie są też okładki obok których nie można przejść obojętnie J
A historie głównej bohaterki i jej przyjaciół są równie barwne. Idealnie pasują do tej już- nie –zimowej - jeszcze-nie-wiosennej aury. Nie da się od nich oderwać, a już zwłaszcza od trzeciej części. Nie zauważyłam w nich ani grama przesady. Ciężko też moim zdaniem zakwalifikować je do jednego gatunku. Niby jest to literatura kobieca, ale wprowadzenie wątków sensacyjnych i komediowych sprawa, ze panowie też będą się przy nich dobrze bawić. Zwłaszcza że główna bohaterka jest jedną z tych „zołz”, które się jednocześnie kocha i z którymi ma się „urwanie głowy”.  Po prostu, kobieta z którą nie sposób się nudzić. A czy nie o to właśnie chodzi panom? J Poza tym, chciałabym kiedyś spotkać taką Kalinę, stanowiącą moje przeciwieństwo – pełną pasji, energii, emocji, zakręconą, szaloną. Może udzieliłby mi się jej power”. Niezależnie od wszystkiego bardzo polubiłam tę bohaterkę i jestem za kontynuacją przygód!
A może ekranizacja? Jeśli czytaliście powieści pochwalcie się na jakich aktorów
postawilibyście w adaptacji. :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...