piątek, 7 lipca 2017

Rodzinny biznes


Podczas gdy niemal cała blogosfera książkowa tworzyła podsumowania miesiąca i tworzyła TBR na kolejny miesiąc ja się zapuściłam i jedyne co stało mi przed oczami to moja praca magisterska i ukończenie studiów.

No dobra, skłamałam - lista książek do przeczytania wydłużyła się w tym czasie do niebotycznie wielkiej ilości, odwrotnie proporcjonalnej do ilości wolnego czasu i wprost proporcjonalnie do rosnących wyrzutów sumienia.


Dlatego tez, dopieto niedawno udało mi się ukończyc książkę, na którą polowałam juz od jakiegoś czasu (tak, mówię szczerze - czekałam aż będzie w bibliotece :P )

Proszę państwa, przed wami "Łańcuch Proroka" L.Montero.

Odnoszę wrażenie, że pierwsza czesć trylogii "Poszukiwacze" była nieco lepsza, ale myślę, że to kwestia tematyki, a nie tego że autor się rozleniwił czy osiadł na laurach. 

Podziwiam Maglano za jego zainteresowanie historią i umiejętnośc jej przemycenia w książkę w tak ciekawy sposób. Widać zdecydowanie, ze jest to  jedna z tych pozycji, przy których autor bardzo sie napracował, bo musiał dokopywać się do wielu informacji i przeprowadzać badania. I za to bardzo duży plus. Poza tym - postać Tirsa uwielbiam od samego początku :) Tylko ten wątek miłosny z Danny - trochę oklepany i zbyt oczywisty.. Wolałabym go jednak chyba z Enigmą.

Plus za suspens z Bańką - serio myślałam, ze go uśmierci, ale czego innego można się spodziewać po osobie, która miała styczność z twórczością G.Martina? ;)

Druga książka Montero jaką przeczytałam pozwoliła mi też dostrzec pewne podobieństwa pomiędzy pisarstwem jego i jego siostry - Carli. Gdybym nie wiedziała że są rodzeństwem może nie byłyby tak wyraźne, ale bogatsza o tę wiedzę dostrzegłam je zwłaszcza w opisach miejsc.

Kiedy skończyłam pierwszą częśc, przeżywałam kryzys, bo wiedziałam że będe musiała czekać na kolejny tom. I w tym wypadku było podobnie (powiedzcie, dlaczego autorzy tak lubią katować czytelników??). Jestem ciekawa jak nasz (były) Poszukiwacz poradzi sobie w nowej roli. Szczerze mówiąc, czytając miałam niejasne przeczucie, że Montero próbował stworzyć hiszpańską alternatywę dla Sherlocka Holmsa. I bardziej ludzką, sympatyczną i czasami nieporadną jego wersję. Trzeba przyznać, że ten eksperyment świetnie mu się udał. Głównego bohatera nie da się nie lubić :)

A co do planów czytelniczych - to jest chyba temat na kilkanaście kolejnych postów. Postaram się jednak ograniczyć do pierwszych 20, no, może 30.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...