wtorek, 13 lutego 2018

Kto pociąga za sznurki?

Teatr Lalek, Piotr Borlik. 


Motyw "theatrum mundi" z jego założeniem, że wszyscy jesteśmy tylko marionetkami na scenie wszechświata był jednym z moich ulubionych w czasach licealnych. Pewnie właśnie dlatego skusiła mnie książka Piotra Borlika.

Powieść grozy. Hmm. Może wstyd się przyznać, ale nigdy nie słyszałam o takim gatunku.
Zobaczmy cóż to za debiut, który tak wszyscy chwalą.

Pierwsze zdanie zapowiadało się raczej jak początek powieści kobiecej. Coś w tak modnym teraz stylu - "wyjadę i wywrócę życie do góry nogami". Nic bardziej mylnego. W połowie pierwszego rozdziału miałam autentyczny odruch wymiotny. Chciałam odłożyć tę książkę i zapomnieć o tym co przeczytałam w tekście i co zobaczyłam oczami wyobraźni. Jak się domyślacie oczywiście tego nie zrobiłam. Trzecia w nocy to podobno godzina duchów, prawda? Okazuje się, że także książkowych demonów, psychopatów i stworów nie-z-tego-świata. MUSIAŁAM ją skończyć!

Życie Konrada Małeckiego, psychologa prowadzącego prywatny gabinet, przewraca się do góry nogami, gdy odwiedza go prokurator z niepokojącą informacją o śmierci trzech pacjentek terapeuty. Kolejne osoby z jego otoczenia giną w makabrycznych okolicznościach, w każdym przypadku zaaranżowanych na samobójstwo, dokładnie dziesiątego dnia następujących po sobie miesięcy. - tak brzmiał opis oficjalny.

Jednym słowem : REWELACJA!
Oczywiście jeśli ktoś nie lubi powieści mocno osadzonych w kontekście starożytnych wierzeń, bóstw i symboliki religijnej (ekhem, Dan Brown) to lepiej niech po nią nie sięga. Miałam taki moment, że nawet mnie treść wydała się nieco naciągnięta i zbyt przerysowana. Moment, ale jednak się pojawił. Czytałam kiedyś książkę "Anubis". Nikogo nie chcę obrazić, bo tamta mimo iż ukończona zakrawała wręcz na paranoję, ale jednak w pewnym momencie Borlik za bardzo skumulował wszystko w jeden rozdział. Z początku niby konsekwentnie trzyma się założenia "jedno morderstwo w miesiącu", a później zmienia się wręcz w Martina wykańczając na 50 stronach chyba ze 3 osoby, śmiertelnie raniąc kolejna, a głównego bohatera okaleczając na całe życie i robiąc z niego prawie-męczennika. Trochę za dużo moim zdaniem.


Plus daję za wyraziste postacie bohaterów - tylko czemu żadnej kobiety, które jakoś zostały na boku? Dziennikarz i psycholog, oboje pracujący w dziedzinach w których często człowiek ma wrażenie że jest niespełna rozumu dobrze pasują do tej historii. Ciekawie opisane są ich "wizje", powolne wpadanie w paranoję. Poza tym, ze jest to powieść grozy moim zdaniem dobrze opisuje ludzką psychikę pociągniętą do granic wytrzymałości.


Bo kto ci uwierzy, że przyczepił się do ciebie demon? Trochę żałuję, że bohaterzy drugoplanowi (nie-opętani) dość łatwo wierzyli głównym postaciom. Ani archeolog, ani profesor, ani numizmatyk czy jubiler nie mieli nawet momentu zawahania żeby wsadzić ich do psychiatryka.

Jakoś za lekko mi to przyszło. Ciekawiej byłoby wprowadzić taki wątek.
Książka wciąga niesamowicie. Widać że autor poczytał co nieco o kulturze Azteków, bo przytacza niemal całe fragmenty historii. Chociaż niby wiem, że sięgnięcie do internetu w dzisiejszych czasach nie jest żadnym wysiłkiem, ale jednak trzeba to zrobić z wyczuciem. Powieść nie ma być przecież nudnym wykładem.
Dobra literacka konstrukcja i umiejętne budowanie zdań - konkretne, budujące napięcie - widać że Borlik dobrze korzysta z narzędzia jakim jest słownictwo. Mimo iż porusza temat, który wcale nie jest nowy - czy człowiek sam kieruje swoim losem, czy stoi nad nim jakaś istota wyższa, która pociąga za sznurki i steruje nim niczym marionetką - to robi to w interesujący sposób. 

Bardzo udany debiut! Mam szczerą nadzieję, że tak jak napisano to w jednej z recenzji na okładce - pojawi się więcej powieści z tego nurtu, ze będzie on bardziej rozpowszechniony. Z pewnością jest to trudniejszy i mniej oczywisty gatunek niż thriller czy kryminał, ale przez to również ciekawszy. 

Oczywiście, czekam także na kolejną książkę Piotra Borlika. Z pewnością sięgnę po nią, kiedy tylko się pojawi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...