sobota, 15 września 2018

Chociaż nadchodzi jesień w uczuciach warto pamiętać o "Lecie".


Wszystkie pory uczuć. Lato.

Magdalena Majcher

Lato. Uczucia. Miłość.

Te słowa bez żadnych wątpliwości przywodzą na myśl same pozytywne skojarzenia – ciepło, promienie słońca na twarzy, radość, beztroskę….
Ostatnia cześć cyklu Magdaleny Majcher „wszystkie pory uczuć” zrywa z tym schematem i porusza trudny temat późnego macierzyństwa oraz baby blues.

Głowna bohaterka, Joanna ma 39 lat i właśnie zachodzi w ciążę. Pierwszą ciążę. Z radością i niecierpliwością oczekuje narodzin pierwszego dziecka, kompletuje wyprawkę, edukuje swojego partnera w zakresie rozmiarów pieluch. Planuje jak będzie dbać o swoje dziecko, ze starannością sprawdza szpitale i kliniki w których można rodzić siłami natury….
 
Jest pełna radości i optymizmu.

Życie jednak ma inne plany, które stoją w przeszłości z tym co ułożyła sobie w głowie.
Po pierwsze, okazuje się , że jej potomek już od samego początku musiał postawić na swoim przyjmując złą pozycję do porodu naturalnego. W efekcie, konieczne było cesarskie cięcie. Pierwszy cios. Kolejnym były problemy z karmieniem, więc konieczne było korzystanie z butelek i mleka modyfikowanego. Kolejne dni zamiast radości i szczęścia przynoszą bohaterce tylko rozczarowanie i niechęć do samej siebie. Bo jak można nie kochać własnego dziecka? Wszystkie młode matki kochają dzieci. „Co jest ze mną nie tak” – zastanawia się główna bohaterka.
Z początku nikt nie widzi co dzieje się z Asią aż do momentu, w którym o mały włos nie dochodzi do tragedii.  

Temat baby blues nie jest właściwie niczym nowym, ale żeby dobrze poruszyć ten problem trzeba mieć nieco rozeznania. Nie jestem matką, nie mam jeszcze nawet 30 lat, ale sposób w jaki Magdalena Majcher prowadziła narrację powieści zdecydowanie do mnie przemówił. Bohaterkę pokazano z dwóch perspektyw – zewnętrznej w której kreowała siebie na dobra, troskliwą opiekunkę dziecka oraz wewnętrzną – ukazano jej rozterki, zniechęcenie, które się nie uwidaczniało. Dobrze opisano niezrozumienie matki przez partnera, rodzinę, otoczenie. Tylko jak mieli ją zrozumieć skoro o niczym nie mówiła. Problem depresji poporodowej został tutaj ujęty w nieco szerszy sposób, bo pokazano nie tylko depresyjny element macierzyństwa, ale też sposób w jaki przekłada się to na całe życie – kiepskie relacje  z najbliższymi, utratę świadomości własnego ciała i poczucia, że należy ono do mnie. Depresja ma bowiem szeroki zakres i przebieg. I bez profesjonalnej pomocy człowiek nie jest w stanie sobie poradzić. Nawet jednak profesjonalista nie będzie w stanie nic poradzić jeśli nie mamy wsparcia w rodzinie i przede wszystkim – w sobie. Głównej bohaterce powieści na szczęście się udało, ale można się tylko domyślać ile jest w naszym kraju matek, które zostają z problemem same.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...