niedziela, 26 marca 2017

Stacja jedenaście "i tak wszyscy umrzemy"

(czy tego już gdzies nie było?)


Gdyby ktoś mnie zapytał dlaczego sięgnęłam akurat po tę książkę, powiedziałabym że był to skutek mojej pomyłki.
Przeglądałam swoje półki na lubimyczytac.pl, a ona tam po prostu była. 


Była, bo została dodana w błędnym przekonaniu, ze jest to jedna z książek, która Barack Obama uznał za jedną z ważniejszych jaką przeczytał.
Dopiero po tym jak ją skończyłam okazało się, że coś pomieszałam.....

Czy żałuję że ją przeczytałam?
W sumie, to ciężko mi powiedzieć.....

Scenariusz końca cywilizacji jaką znamy przerabiany był już w tylu ilościach opcji i wersji, ze nie wydaje mi się, aby wizja w tej ksiażce była jakoś szczególnie oryginalna. W pewnym momencie miałam wrażenie, jakbym czytała "Blackout" Elsberga < a tej ksiązki nie byłam w stanie domęczyć>.

Z tą dobrnęłam do końca, ale niejako wbrew sobie.....

Trochę brakowało mi retrospektywy. Autorka powieści w rzeczywistości nie napisała bowiem dokładnie skąd wziął się wirus, jak postępowała choroba. Ograniczyła się w tym zakresie do kilku krótkich wzmianek. Choroba - epidemia-śmierć - zagłada<uuuuu!>
 Być może był to zabieg celowy, ale tak jak napisałam już wyżej - obraz życia PO katastrofie jest już trochę oklepany. Ciekawiej byłoby się skupić na tym co było wcześniej . W końcu kto wie czy ludzkość w obliczu obecnych problemów społeczeno-politycznych nie zmierza właśnie w tym kierunku? Dobrze byłoby wiedzieć czy ktoś uważa tak samo czy tylko ja wpadam w paranoję. No i jak inni widzą ewentualne przygotowania na taką ewentualność :P

To co natomiast zdecydowanie uważam za plus to ukazanie jak wielki wpływ może mieć jeden człowiek na życie wielu innych. Mimo iż mamy do czynienia z całym katalogiem postaci to cała opowieść oparta jest de facto na jednym bohaterze - Arturze. To od niego wszystko się zaczyna i tak naprawdę na nim wszystko się kończy. Bohater, który sam nie zdawał sobie sprawy na życie ilu osób miał wpływ, z tego, że jego działania, wybory oddziaływały na innych. Kiedy natomiast zdał sobie z tego sprawę okazało się, że jest już za późno  < czy to też nie brzmi jakoś znajomo?>

Odwołując się jeszcze do tytułu. Wziął się od bohatera komiksu stworzonego przez jedną z bohaterek powieści - DOCTORA JEDENAŚCIE <!> mieszkajacego właśnie na tejże stacji - swoistej "bazie" po katastrofie. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam w tekście te dwa słowa nie mogłam się oprzeć wyobrażeniu pewnej błękitnej budki telefonicznej z uroczym, choć nieco nieokrzesanym kosmitą w muszce <cool!> w środku. <Wzywam wszystkich Whovian! Basiclly, run!>. Poza tym - ten błękitny kolor na okładce.....

Plusik za cytat z Miłosza na początku :) Nie ma to jak odwołać się do literackich autorytetów. Chociaż w tym wypadku autorka nie podołała. Ale kto może podołać NASZEMU poecie? :)

Jedna myśl, jaka mnie jeszcze naszła. Widzę małą nieścisłość. Dlaczego autorka zdecydowała się na "stację", które to słowo <+ zdjęcie okładkowe> nieodmiennie kojarzy sie  z pociągami skoro akcja w dużej mierze rozgrywa się na lotnisku? Może lepszy byłby "terminal"?

Także tego.
Książka średnia. Nie porywa ani tematyką ani stylistyką, ani specjalną kreatywnością. Za to przynajmniej jak wspomniany już Blackout nie ma niemal 800 stron < gdzie po 300 czytelnik  zasypia z nudów>

P.S. Zdjęcia pochodzą z nastepujących źródeł: 
  • https://letterpile.com/books/5-quotes-from-Station-Eleven-that-showcase-a-delicate-take-on-the-dystopian-theme
  • https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/fc/87/1d/fc871d52f4ac1f63739ed1efbc926e19.jpg
  • http://flavorwire.com/489116/a-love-letter-to-the-modern-world-on-emily-st-john-mandels-station-eleven
  • http://www.drawinghowtodraw.com/stepbystepdrawinglessons/2011/08/how-to-draw-tardis-from-doctor-who-with-easy-two-point-perspective-techniques/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...