sobota, 16 czerwca 2018

Jaki jest twój najsilniejszy zmysł .... czyli "Zapach wspomnień"

Odpowiadając na pytanie postanowione w tytule posta, musiałabym szczerze przyznać, że dominujący był u mnie zawsze wzrok. Później zaczęło się to zmieniać i obecnie jest nim słuch.

Teraz jednak kiedy oglądam "Pachnidło" naszła mnie refleksja, jak istotną rolę pełni w naszym życiu węch. A to z kolei przywołało wspomnienia przeczytanej powieści Eweliny Kłody "zapach wspomnień".

Historia jakich wiele. Trzy rodziny, trzy matki i trzy córki, opisane według dość klasycznego modelu, z mniej i bardziej skomplikowanymi relacjami. Trzy przyjaciółki. Trzy zupełnie różne sytuacje życiowe. I trzej mężczyźni.

W opowieści, na przykładzie bohaterów dochodzi właściwie do przeglądu całego społeczeństwa i najbardziej aktualnych jego problemów. Cicha przemoc domowa i niemoc kobiet, poświęcenie dla rodziny, rozwody i trudności w budowaniu relacji, poświęcenie dla rodziny, narkotyki, dokuczanie w szkole, wykorzystywanie sieci społecznościowych dla upokorzenia, śmierć dziecka, zagubienie, płacz, smutki, radości, pierwsze rozczarowania i miłości. Mamy w tym zakresie do czynienia z pewną dwutorowością - z jednej strony opisane są szkolne przeżycia dziewczyn - licealistek, a z drugiej - ich dorosłych <?> matek. Ewelina Kłoda dobrze jednak pokazuje, że nie są to dwa odrębne światy, że przenikają się wzajemnie, mają na siebie niesamowity wpływ, że żaden z nas nie jest samotną wyspą, a nasze działania lub bierność mają konsekwencje, których często nie jesteśmy w stanie przewidzieć.

Książka zrywa ze schematami. Pokazuje, że kobieta, która należy do tzw. elity, jako prawnik, nie jest jednak wyłącznie kobietą sukcesu, że sięgając głębiej jest być może słabsza niż inni. "Kura domowa", która poświęca się dla dzieci i czerpie z tego radość nie jest pozbawiona ambicji. Dziennikarka, która z pasją pisze reportaże może czuć się zagubiona jeśli nie jest w stanie pomóc innym. Ostatecznie, nie żyjemy przecież wyłącznie dla siebie, prawda?
W szczególności poruszyła mnie historia Basi, wspomnianej pani domu. Patrząc z szerszej perspektywy zdałam sobie sprawę ile w życiu poświęciła dla mnie moja mama. I chociaż nie przeszkodziło jej to w realizacji swoich ambicji i planów to jednak podziwiam ją za to, że była w stanie połączyć wszystkie elementy - zarówno życia rodzinnego jak i zawodowego w jedną całość.


Oprócz smutnych wątków jest jednak również wiele okazji do uśmiechu. Wraz z kolejnymi stronami budzi się w nas nadzieja, że niezależnie od tego jak szalone jest życie możemy znaleźć kogoś kto przy nas stanie, kto wesprze nas w trudnościach. Najważniejsze to jednak nie bać się o nich rozmawiać, płakać, krzyczeć, wyrzucić z siebie wszystko. Osobiście uważam bowiem, że najgorsze są niedopowiedzenia i to one budują mury pomiędzy ludźmi. Widać to dobrze na przykładzie pary która w książce straciła dziecko.

Jedyne czego mi zabrakło to więcej nawiązania do tytułowego "zapachu". Oczywiście nie chodzi o to, aby ten motyw przejawiał się na każdej stronie, ale tak naprawdę autorka odwołała się do niego tylko dwa razy w całej powieści. W dodatku, dwukrotnie do tego samego zapachu - pomarańczy. Moim zdaniem ciekawiej byłoby gdyby każdy z bohaterów miał jakiś swój "zapach wspomnień" i była w tym zakresie chociażby mała wzmianka.
Więcej uwag do powieści nie mam.

Jeśli jest ci źle, czujesz się smutny, nie masz energii do działania, a wszystko zdaje się szaro-bure i nijakie z pewnością ta książka oderwie cię od własnych rozterek i pozwoli spojrzeć na życie obiektywnie. Zdecydowanie warto przeczytać, bo 600 stron znika niepostrzeżenie.





1 komentarz:

  1. Jednak to nie jest lektura po którą ja bym sięgnęła, chociaż w moim przypadku brak odwołań do zapachów jest raczej zaletą, bo takowych absolutnie nie czuje. Chociaż skoro tytuł takie coś sugeruje...

    OdpowiedzUsuń

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...