poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Trolle, ryby i wikingowie czyli "Szczęśliwy jak łosoś".



Nie od dziś zachwycamy się kulturą krajów południowych – Włoch, Grecji czy Bułgarii. Czy przez to nie popadamy w pewien schemat? Jak często bowiem na pytanie: „gdzie planujesz wakacje?”, usłyszymy odpowiedź: do Skandynawii? Bardzo rzadko. Przynajmniej tak wynika z mojego doświadczenia. Ponieważ kulturę i mitologię oraz mentalność południowców już poznałam postanowiłam wprowadzić małą odmianę i zapoznać się ze zwyczajami spadkobierców Wikingów – Norwegów.


Książka „szczęśliwy jak łosoś” wpadła mi w ręce właściwie przypadkiem, ale każda minuta nad nią spędzona była tego warta. Reportaż……. Z jednej strony składnia do refleksji, z drugiej budzi śmiech. Pokazuje, że Norwegowie mają swój mały świat, którego granice czasami ciężko im przekroczyć – zarówno  w znaczeniu dosłownym jak i przenośnym. Bo jak to możliwe, że najlepszy wynalazek wszech czasów jakim jest szpatułka do sera nie jest używany w innych krajach? Albo jakim cudem fakt, że mężczyzna przepuszcza kobietę w drzwiach albo że młodszy ustępuje starszemu miejsca w środkach komunikacji może być odbierany pozytywnie? Statystycznemu Norwegowi nie mieści się to w głowie. Dla tego narodu takie zachowanie oznacza tylko, że traktujemy kogoś jako słabszego, co w żadnym wypadku nobilitujące nie jest.
Książka podzielona jest na bloki tematyczne – znajdziemy zatem rozdział poświęcony kulturze i legendom (tak! Trolle!), zwyczajom, podejściu do polityki oraz jedzeniu. Wplatanie w treść nazw regionalnych oraz pojęć z języka norweskiego być może nieco utrudnia lekturę (zwłaszcza, kiedy ma się zero doświadczenia w zakresie wymowy), ale zasługuje na plus, bo tłumaczenie nigdy nie odda dokładnego brzmienia wyrazów ( czy ktoś próbował przetłumaczyć nazwę „schabowy” albo „bigos” na angielski?).


Autorka rozprawia się z niektórymi mitami na temat Norwegów. Nie ukrywa, że jest to naród mało otwarty i unikający niepotrzebnych interakcji, ale podkreśla, że w żaden sposób nie należy tego łączyć z chłodem czy oziębłością. Norwegowie są rodzinni i przyjacielscy, ale nie dla przypadkowo poznanych ludzi. Faktu, ze ktoś jest uprzejmy nie należy utożsamiać w ich wypadku z zachętami do nawiązania bliższej relacji. Jeśli chcecie zdobyć przyjaciół „od ręki” kierujcie się raczej w południowe rejony Europy J
Plusem książki są również ciekawe, dobrze wykonane zdjęcia dopasowane do treści rozdziałów. I chociaż okładka utrzymana w błękitnej tonacji na której przedstawiona została „norweska chatka” nasuwa mimowolne skojarzenia z klimatem gwiazdkowym, to książka jest dobra na każdą porę roku. Pozwala zrozumieć, że chociaż każdy naród i każdy człowiek są różne, to w tym przejawia się piękno świata, a naszym zadaniem jest docenienie tych różnic i uszanowanie ich, a nie próby zmiany czyjejś mentalności. Siła przejawia się w różnorodności.


2 komentarze:

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...