Kłopoty mnie kochają t.1
Z Joanną Szarańską miałam okazję
zapoznać się przy okazji Gwiazdki i Sylwestra („Cztery płatki śniegu”), a
później w związku z moim zamiłowaniem do owoców (seria „Kalina w malinach”). O
moim zachwycie nad lekkością pióra tej autorki możecie poczytać tutaj.
Czy więc może kogokolwiek dziwić,
ze kolejna pozycja J.S. wzbudziła mój zachwyt oraz wymusiła niezwłoczne zaopatrzenie
się w książkę o Zojce?
Bohaterka wykreowana w serii „kłopoty
mnie kochają” jest nieco podobna do Kaliny. Co nie odbiera jej w żadnym razie
wyjątkowego i niepowtarzalnego charakteru. Żywiołowa i energiczna Zosia, zwana
Zojką, w celu odróżnienia od kuzynki o tym samym wdzięcznym imieniu, zagubiona,
roztargniona, pełna wigoru, optymizmu i krocząca przez życie jak burza (z
piorunami) zdecydowanie poprawia humor. Dodajcie do tego jeszcze rodzinkę o
specyficznym podejściu do życia, a zwłaszcza babunię, której ulubionym
narzędziem wcale nie jest wałek do ciasta, kilka kończyn odłączonych od reszty
ciała, jedną zazdrośnicę, kroplę sensacji i napięcia i mamy murowany hit!
Uwierzcie mi, ze po przeczytaniu
tej książki nigdy nie spojrzycie w taki sam sposób na ciasto z kremem, a
przynajmniej będziecie je jedli zdecydowanie ostrożniej. I z pewnością
będziecie lepiej pilnowali swoich rzeczy w pociągu.
Dużym plusem jest wartka akcja od
której nie sposób się oderwać. Być może momentami zahacza nieco o groteską, a
niektórym może wydać się wręcz przerysowana, ale w mojej opinii są to tylko
detale nie zaburzające konstrukcji całości historii. Opowieść o Zojce jest
spójna, wszystkie elementy łączą się w jedną całość, która bawi, wzrusza, skłania
do refleksji, a czasami budzi niedowierzanie.
Doceniam także kreatywność w
tworzeniu nazwisk oraz ich związku z aparycją bohaterów. Zofia Tuszyńska jest
bowiem wielkim łasuchem (szczególnie kruszonki z ciasta, więc chyba mamy coś ze sobą wspólnego), którą to okoliczność
wielokrotnie podkreśla na kartach opowieści. I wcale nie przejmuje się
dodatkowymi (kilo)gramami. No, może prawie wcale, ostatecznie bowiem
zmotywowana do działania wyciąga z piwnicy rower. Jednakże Zojka pokazuje nam, że w życiu najważniejsze
nie jest to jak wyglądamy, a to, jakie mamy podejście do samych siebie, świata,
innych ludzi, jak się zachowujemy i co sobą reprezentujemy. Dzięki niej, poza
solidną dozą rozrywki dostrzegamy, że o ile nie zawsze mamy wpływ na to co
dzieje się w naszym życiu, to ZAWSZE mamy wpływ na swoje reakcje na to, co nas
spotyka. Możemy płakać i przeklinać, albo wykazać się ironią i dystansem.
Wszystko w naszych rękach, a życie mamy przecież jedno.
Podsumowując, można powiedzieć, że Joanna Szarańska jest mistrzynią w kreowaniu bohaterek na miarę naszych czasów. Silnych, młodych kobiet, którym choć czasem maja problem z otworzeniem słoika niestraszne żadne wyzwania jakie stawia przed nimi świat. Postaciami, które dzięki wierze w siebie poradzą sobie zawsze i wszędzie. Dziewczynami, które wnoszą w życie nadzieję i dynamizm i które sprawiają, ze niezależnie od tego jaki mamy charakter to po cichu trochę im zazdrościmy i przynajmniej trochę chcielibyśmy być jak one.
Czekam niecierpliwie na przesyłkę
z kolejną częścią, którą zapewne pochłonę w jeden wieczór i noc, kosztem
podkrążonych oczu. Stawiając jednak na szali z jednej strony sen, a z drugiej
dobrą zabawę wybór jest oczywisty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz