środa, 24 października 2018

"Girl power" czyli Pani Einsten.

Pani Einstein.

Marie Benedict.

 

Wszyscy znamy takie postacie jak królowa Jadwiga, Maria Skłodowska-Curie czy Eliza Orzeszkowa. To znane kobiety, które wywarły znaczący wpływ na epokę w której przyszło im żyć. 
Oczywiście, historycznych czy literackich postaci kobiecych jest zdecydowanie mniej niż męskich. Czy ktoś zastanawiał się kiedyś jaka była lub czym zajmowała się zona Tesli? Newtona? Czy do odkrycia Watsona i Cricka w sposób znaczący nie przyczyniła się żona, "dziewczyna" czy inna kobieta?
Do tej pory nie było historii widzianych niejako "z drugiej strony". Marie Benedict w swojej powieści przerywa milczenie i skupia się na żonie wybitnego fizyka - Alberta Einsteina - Milevie.

Mileva i Albert poznają się na uczelni. W grupie studentów Mileva jest jedyną kobietą i już sam ten fakt sprawiłby że przyciągnęłaby uwagę pozostałych. Dodatkowo jednak bohaterka charakteryzuje się nieprzeciętną inteligencją, którą bije na głowę kolegów z grupy. Z czasem dziewczyna wypracowuje sobie silną pozycję, a miedzy nią, a młodym naukowcem rodzi się uczucie.
Kierowana rozsądkiem oraz radami ojca, który chce aby córka się rozwijała Mileva próbuje zdusić uczucie w zarodku, ale próba nie przynosi rezultatu. Krok po kroku uczucie staje się głębsze, aż w końcu ku rozpaczy ojca oraz rodziny Alberta, która nie przebiera w słowach kobieta zachodzi w ciążę. Od tej pory los przestaje jej sprzyjać. Albert nie jest zachwycony taką sytuacją, uważa że uniemożliwi mu to karierę naukową. W mniej lub bardziej świadomy sposób zaczyna żerować na żonie, jej odkryciach i pracy, a ona pokornie się na to godzi. W końcu sytuacja poniżania i obrażania wchodzi fizykowi w nawyk. Jednak tak jak każda tama, nawet najsilniejsza pęka pod wpływem nagromadzonej wody tak emocje Milevy w końcu powodują, ze odnajduje w sobie siłę do zmiany własnej rzeczywistości.

W pierwszej kolejności zaznaczyć należy, jak łatwo jest zżyć się z bohaterką. Serbka, czyli podobnie jak Polski, Słowianka, ma wiele cech charakteru typowych dla tej nacji. Wiarę w to co robi, silne podstawy religijne, światopogląd, który z jednej strony sprawia, że chce być doskonałą matką oraz panią domu, ale także realizować swoje pasje. A także, a może przede wszystkim - cierpliwe i niejako bierne znoszenie cierpienia, z którym nie może się z nikim podzielić. A przynajmniej takie ma wrażenie.
Bardzo zgrabnie i z lekkością skontrowana jest sama struktura historii, podzielonej na trzy części. Każda z nich opiera się o inną zasadę dynamiki Newtona i doskonale współgra z treścią. Gratuluję pomysłu.

Fakty  z życia Alberta Einsteina, pojawianie się innych postaci ważnych w tamtych czasach (wspomniana Skłodowska) przeplatają się z beletrystyką i ciężko odróżnić na ile mamy do czynienia  z twardą historią, a na ile wyobraźnią autorki.  Zdecydowanie prawidłowo i dokładnie przeprowadzone badanie podstaw do stworzenia historii.
Autorka podjęła się niełatwego, a wręcz ryzykownego zadania przedstawienia Einsteina w innym świetle niż znamy go do tej pory - jako dobrotliwego, nieco roztrzepanego dziadka z potarganym włosem, dobrotliwego i być może nieco odseparowanego od codzienności. W tej powieści widzimy jako często  okrutnego, egoistycznego, zapatrzonego wyłącznie w siebie i dążącego po trupach do celu bezwzględnego człowieka. Koniec końców, być może nie była to do końca jego wina. Moim zdaniem, część przyczyn leżała po stronie Milevy, która koniec końców pozwoliła na to, aby taki się stał. Uważam w związku z tym, że powieść zawiera przestrogę dla nas, pań, abyśmy świadomie kształtowały swoją rzeczywistość i reagowały w porę. W tym zakresie na uwagę zasługują słowa Marii Skłodowskiej-Curie wypowiedziane do głównej bohaterki:

"– Pamiętaj moje słowa, Milevo, gdy powrócisz w zaklęty krąg domowej rutyny. Jesteśmy do siebie
podobne, dokonałyśmy tylko odmiennych wyborów. I pamiętaj, że zawsze można zmienić zdanie."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiany, zmiany.....

I wtedy przyszedł maj..... Długo nie było mnie na blogu i kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu szczerze mówiąc nieco się przestra...